Tomasz Wandas, Fronda.pl: Friedman pisze, że Polska będzie europejską potęgą, mamy odegrać kluczową rolę w regionie. Patrząc jednak na to co dzieje się w Europie czy jego tezy nie są jednak grubo przesadzone?

Andrzej Talaga: Teza Friedmana jest prognozą długoterminową. Tak jak Polska ma według Friedmana potencjał na bycie potęgą, tak kraje takie jak Niemcy i Rosja zmierzają ku upadkowi. Friedman twierdzi, że w Europie będą liczyły się tak naprawdę dwa państwa Polska i Turcja. Co więcej, według jego prognoz ostatecznie Polska stoczy z Turcją wojnę – brzmi to bardzo futurologicznie.

No dobrze, ale czy mamy potencjał do bycia mocarstwem?

Jeśli zobaczmy na twarde parametry mocarstwowości i zadamy sobie pytanie czy pasują do Polski, to odpowiedź będzie jednoznaczna: nie pasują. Nasza gospodarka owszem rozwija się, ale jej wzrost jest cały czas niższy niż w krajach zachodnich takich jak Holandia, czy Szwecja. Oznacza to, że przy takim wzroście tych państw na pewno ich nie dogonimy. Potrzebujemy rozwoju na poziomie 10%, jak na razie nie widać nawet na to prognoz. Drugą rzeczą jest udział innowacyjności badań i rozwoju w gospodarce. Jest na jednym z najniższych poziomów w UE – bez porównania z krajami takimi jak Chiny, Japonia. Nie widać zatem, aby nasza gospodarka zaczęła przestawiać się na tory mocarstwowe, czyli oryginalne, a nie odtwórcze, czyli w większym stopniu kształtujące trendy rynkowe.

A przemysł? Rozwój technologii?

Jeśli chodzi o gospodarkę, to my płyniemy teraz z falą - gdy UE kwitnie to my też, gdy tam następują załamania to są też i u nas. Takie przemysły jak nanotechnologie, sztuczna inteligencja ciągle są na bardzo niskimi poziomie – zatem i w tym aspekcie daleko nam do mocarstwowości. Kolejną fundamentalną sprawą jest demografia – mocarstwo musi być ludne. Rozwój technologii powoduje, że ludzi w niektórych gałęziach trzeba mniej – widać to bardzo dobrze po rolnictwie, jednak ktoś te technologie musi rozwijać. Potrzebujemy ludności w liczbie około 60 mln, a niestety tendencja demograficzna w dalszym ciągu jest ujemna. Każde mocarstwo ma siły zbrojne, które są zdolne do obrony poza granicami państwa. Polska musiałaby mieć samodzielną, militarną zdolność do interwencji np. na Ukrainie, Węgrzech, w Chorwacji. Mimo, iż nasze siły zbrojne są reformowane to absolutnie się do takich interwencji nie nadają. Dopóki na poważnie nie weźmiemy się za rozwój tych wszystkich sfer – to trzeba powiedzieć delikatnie, że Friedman jest wielkim optymistą.

Co skłoniło amerykańskiego politologa to postawienia takich tez? Czy nie jest tak, że chce się on po prostu przypodobać Polakom?

Nie, on nie musi się przypodobywać Polakom ponieważ nie ma u nas żadnych interesów. Mieszka w Ameryce, tam sprzedaje swoje książki, które raczej nie są kupowane przez Polaków. W przypadku Turcji jego teza zaczyna się powoli urzeczywistniać, Turcja odrzuciła model demokracji zachodniej, odrzuciła de facto model integracji z UE, próbuje budować sferę własnych wpływów na Bliskim Wschodzie i Ameryce Północnej. Mają oni silne siły zbrojne, dynamiczną gospodarkę, mają młodą populację – tam kierunek wskazany przez Friedmana jest widoczny, w Polsce natomiast jest tak jak jest. Jeśli zatem Friedman się myli, to myli się tylko w połowie.

Dziękuję za rozmowę.