Tomasz Wandas, Fronda.pl: Czy do wyborów w Niemczech temat reparacji dla Polski nie powinien zejść na drugi plan? A może Niemcom, mimo iż są obecnie pochłonięci kampanią, powinno się o tej sprawie nieustannie przypominać?

Andrzej Talaga, Warsaw Enterprise Institute: Moim zdaniem temat reparacji w ogóle powinien zejść na drugi plan. Stoimy dziś przed bardzo ważnymi wydarzeniami, które mają dziać się w Unii Europejskiej. Niewątpliwie, Wspólnota zostanie przebudowana. Po wyborach w Niemczech, w których najprawdopodobniej zwycięży Chadecja powstanie koalicja Chadecja i Liberałowie, bądź Chadecja i Socjaliści, jak jest obecnie. Jest pewna szansa, że koalicja Chadecji z Liberałami mogłaby mieć podobny punkt widzenia Unii Europejskiej, jak Polska.

To znaczy?

Kanclerz Merkel cały czas uważała, że pomysły głębokiej integracji stworzenia wewnątrz Unii, „Unii strefy euro”, osobnego budżetu, ministra spraw finansów strefy euro jest nieodpowiednie, ponieważ dzieli Unię i tak naprawdę jest powrotem do przeszłości, która dla Niemiec była mniej korzystna, niż stan obecny. Niemcy, znajdując się dziś w centrum Unii, będąc pomiędzy Wschodem, a Zachodem czerpią z tego ogromne korzyści.

Temat reparacji godzi w Niemcy, wprowadza atmosferę sporu z Polską, niekorzystną dla wysłuchania w Niemczech polskich racji i de facto pcha Niemcy w stronę Macrona. Natomiast wizja Francji dotycząca przyszłości Unii jest dla Polski bardzo niekorzystna. Domaganie się reparacji jest słuszne, Niemcy są winni zniszczenia Polski. Tych zbrodni nie dopuścili się żadni naziści, tylko Niemcy i o tym trzeba pamiętać. Jednak w obecnej sytuacji, naszą racją stanu jest niezaostrzanie relacji z Niemcami. Musimy pamiętać, że są oni dla nas absolutnie strategicznym partnerem.

Wspomina Pan, że domaganie się reparacji jest zasadne, jednak nie w tym momencie. Pytanie brzmi, kiedy taki dobry moment nastanie?

Taki odpowiedni moment byłby wtedy, kiedy Niemcy oficjalnie zajęłyby stanowisko sprzeczne z polską racją stanu. To znaczy, kiedy na przykład zaczęłyby budować z Francją pogłębiona Unię Europejską wypychając Polskę na zewnątrz, przyłączając się frontalnie do ataku na Polskę, który uprawia Komisja Europejska. Wówczas można by było postraszyć Niemców reparacjami. Dopóki tak nie jest, dopóki Niemcy nie zajęły wrogiego stanowiska względem Polski to nie powinno się w ogóle podnosić tego tematu.

Wspomina Pan, że rozpocznie się przebudowa Unii Europejskiej. Na ile głos Polski będzie miał wpływ na jej nowy kształt? Dopytuję, gdyż wydajemy się być spychani na margines Unii…

Polska sama spycha się na margines. Mieliśmy szansę mieć silny głos przy przebudowie Unii pod warunkiem, że znaleźlibyśmy koalicjantów. Wiele krajów myśli dziś podobnie jak my, jednak żaden z nich nie chce być pod przywództwem Polski, dlatego, że jesteśmy izolowani.

A Węgry?

Węgry w ostatnim czasie zagłosowały przeciw Polsce. W obecnej sytuacji Polska wydaje się być bardzo osamotniona i niestety w znacznej większości stało się tak na własne życzenie. Nie mamy możliwości kształtowania Unii Europejskiej chyba że radykalnie zmieniłaby się polska polityka wobec Unii.

Tu pojawia się pytanie, co powinniśmy zrobić, aby odzyskać wpływ na nowy kształt Unii? Czy jest to w ogóle możliwe?

Jest to możliwe, ale przede wszystkim możemy dać się wypchnąć z Unii.

To znaczy?

Musimy zejść z linii ataku, który jest w nas wymierzony ze strony Timmermansów, Junckerów i tak dalej, dlatego po pierwsze powinniśmy wykonać decyzję Trybunału Europejskiego.

Dlaczego?

Ponieważ Polska wchodząc do UE, podpisując za prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego traktat lizboński zgodziła się na to, że werdykty Trybunału obowiązują w całej Unii. Teraz mimo wcześniejszych deklaracji nie wykonujemy wyroków tego Trybunału i to w sprawie tak banalnej, jak wycinka drzew w Puszczy Białowieskiej. Ustawienie się w konfrontacji z tyloma organizacjami z powodu drzew jest polityką samobójczą, musimy zawrócić, albo naprawdę bardzo źle się to dla nas skończy. Jestem pewien, że po zajściu z linii strzału, po kilku ustępstwach, przywrócilibyśmy sobie zdolność do budowania koalicji.

Czy na pewno?

Polska jest dużym krajem, mamy duże PKB, dużą siłę nabywczą - jeśli chodzi o obywateli polskich - całkiem niezłą armię jak na warunki Europejskie, ponadto cały czas się rozwijamy. Obiektywnie jesteśmy silnym partnerem, szczególnie dla Niemiec.

Podejrzewam, że dopóki rządzi PiS do ustępstw o których pan wspomina nie dojdzie. Czy zatem jesteśmy po prostu skazani na margines?

Jeżeli obecna polityka będzie kontynuowana, pozostaniemy na drugim planie, a w ostateczności w ogóle możem zostać wypchnięci z UE. Natomiast nie wydaje mi się, aby do zmiany polityki europejskiej potrzebna była zmiana władzy w Polsce. Obecny rząd po prostu będzie rządził i to najprawdopodobniej przez kolejne cztery lata. Wyobrażalna jest natomiast jego rekonstrukcja, zmiana ministrów bądź ogólnego kursu, który nastawiony jest na konfrontację. Prezes Kaczyński, który nieformalnie jest królem Polski, wielokrotnie już pokazywał, że jest w stanie totalnie zmienić kurs. Miejmy nadzieję, że i teraz tak się stanie.

Dziękuję za rozmowę.