Portal Fronda.pl: Wojsko ukraińskie potwierdziło, że Rosjanie przekazali separatystom duże wsparcie, wysyłając do Ługańska ok. 150 sztuk ciężkiego sprzętu – czołgi, transportery opancerzone, wyrzutnie Grad – oraz 1200 żołnierzy.

Andrzej Talaga: Jeszcze wczoraj władze ukraińskie twierdziły, że Ługańsk jest całkowicie otoczony, a dzisiaj twierdzą, że część sprzętu przedostała się do  tego miasta. A to jawnie zaprzecza temu, że jest ono otoczone, ponieważ kolumna transporterów, czołgów czy wyrzutni rakiet, nie przedostanie się w sposób niezauważony do otoczonego miasta. To kolejny dowód na to, z jaką ostrożnością trzeba traktować doniesienia o sytuacji na froncie. Nie jest wcale tak dobrze, jak przedstawiają to Ukraińcy. Niektórzy wojskowi mówią wręcz, że sytuacja jest zła, bo oddziały ukraińskie zbytnio wysunęły się do przodu, a są duże zgrupowania separatystów na ich tyłach, wzdłuż szosy łączącej Ługańsk z Donieckiem. Może stamtąd wyjść wkrótce skuteczna kontrofensywa. Wszystkie dostawy sprzętu dla separatystów świadczą o tym, że ta wojna się szybko nie skończy. Rebelia ma cały czas źródło finansowania, źródło dopływu sprzętu, ludzi, pocisków, amunicji, zaopatrzenia. Dochodzi do tego terytorium, gdzie separatyści mogą odpocząć. Nawet gdyby padły duże miasta, jak Ługańsk czy Donieck, wojna szarpana może trwać na prowincji, poza miastami.

26 sierpnia ma dojść w Mińsku do spotkania między Władimirem Putinem, Petrem Poroszenko, prezydentami Kazachstanu i Białorusi oraz urzędnikami Unii Europejskiej. Co to spotkanie może przynieść?

To spotkanie może przynieść jakąś propozycję rozwiązania konfliktu, raczej rozejmowego niż pokojowego. Jednak każde takie rozwiązanie, podobnie jak pomysły wygenerowane wcześniej w Niemczech,  o zachowaniu status quo, jest bardzo groźne. Oznacza, że terytorium opanowane przez separatystów będzie trwale odłączone od Ukrainy, nawet jeśli nie de iure, to de facto – tak, jak na przykład Naddniestrze od Mołdawii. Wygląda na to, że Putin do tego właśnie dąży i chce przekonać do takiego rozwiązania swoich partnerów z Unii Celnej – Kazachstan i Białoruś – i wspólnie wywierać presję na Poroszenkę. Dziwię się, że Ukraińcy, choć mają określony cel: odbicie terytorium i pokonanie separatystów, w ogóle wchodzą w takie układy dyplomatyczne, jak choćby ostatnie spotkanie ukraińsko-niemiecko-francuskie, czy takie jak to, które ma odbyć się w Mińsku. Rząd ukraiński jest zawsze w mniejszości, wywierana jest na niego presja, by zawarł rozejm. Tymczasem Kijów tego rozejmu nie chce, bo dąży do pokonania separatystów. Jest to też stanowisko Polski, Stanów Zjednoczonych, Szwecji i kilku innych państw. Nie chodzi o to, by wymusić na Ukrainie podpisanie układu rozejmowego czy zawarcie rozejmu bez układu, ale by dostarczyć im takiej pomocy, by Kijów tę wojnę wygrał. Jednak inne państwa, jak Francja czy Niemcy, mają na tę kwestię inny pogląd. Prą do rozejmu i spotkanie w Mińsku będzie miało taki właśnie charakter: przymuszający Ukrainę do zawarcia rozejmu.

Dlaczego Niemcy i Francja dążą do takiej formy rozwiązania konfliktu?

Dlatego, że chcą poprawić sobie stosunki z Rosją. Pamiętajmy, że Unia Europejska jako całość ogłosiła wprawdzie sankcje, co jest wielkim sukcesem, ale na przykład Francja tak czy inaczej dostarczy Moskwie Mistrale. We Francji i Niemczech istnieje bardzo silne lobby dążące do stabilizacji stosunków z Rosją. Nie jest to lobby „prorosyjskie” – takie określenie to częsty błąd. To lobby chce po prostu handlować z Federacją; Rosja była przecież dużym odbiorcą na przykład niemieckich technologii. Dlatego korzystne  - także finansowo - dla tych państw jest jakieś rozwiązanie, które zaakceptuje i Ukraina, i Rosja.

Czy z takich właśnie postaw wynika sprzeciw Angeli Merkel wobec utworzenia w Europie Wschodniej baz NATO?

Tak, ona powołuje się na układ zawarty z Rosją, według którego nie trzeba będzie przegrupowywać swoich sił ani tworzyć nowych instalacji na terytorium nowych członków NATO. W tym układzie jest jednak klauzula o „obecnych warunkach bezpieczeństwa”. Zdaniem Polski czy USA te warunki się zmieniły tak dalece, że tamta deklaracja już nie obowiązuje. Skoro Rosja postępuje tak, a nie inaczej, to bazy NATO można budować. Mamy do czynienia z kolejną niezgodnością poglądów wewnątrz NATO, między Niemcami a USA. Berlin nie chce tych baz w Europie Wschodniej, żeby nie tworzyć z Rosją sytuacji trwale konfliktowej. 

Rozmawiał Paweł Chmielewski