Wojska rosyjskie wycofywały się z Ukrainy już wielokrotnie, po czym znów wkraczały na jej terytorium, dlatego nie należy przykładać dużego znaczenia do takich ruchów. Bez względu na to, czy rosyjskie wojska stacjonują na Ukrainie czy nie, odtworzenie ich gotowości bojowej jest możliwe niemal w każdej chwili. W obwodzie rostowskim wciąż stacjonują rosyjskie wojska i to w pełnej gotowości bojowej. Nie wydaje mi się, żeby Putin wycofywał się ostatecznie z terenów obwodu chersońskiego, natomiast na pewno nie przygotowuje ich inkorporacji do Federacji Rosyjskiej. A to oznacza, że podstawowy postulat i cel separatystów jest negowany przez samą Moskwę, co stwarza bardzo niebezpieczną sytuację, bo nie wiadomo jak zachowają się oni teraz. Natomiast jest stanowczo za wcześnie, by stwierdzić, że Rosja czyni jakiś gest w stronę Zachodu, czy dąży do zawarcia kompromisu. Zachód w porozumieniu mińskim wyraźnie nakreślił warunki ugody. Chodzi nie tylko o wycofanie wojsk i ciężkiej broni, ale przede wszystkim o usunięcie nielegalnych władz. Porozumienie mińskie zakłada, że wybory powinna zorganizować Ukraina i tam powinny stacjonować władze.

Możliwe, że Putin chciałby zawrzeć jakiś konsensus, pozwalający mu z twarzą wyjść z całej tej sytuacji, który mógłby przedstawić narodowi rosyjskiemu jako sukces, a nie jako porażkę swojej polityki. Rosja może np. wycofać regularne oddziały swego wojska z terenów okupowanych przez separatystów i formalnie ogłosić, że nadal uważa Donbas i Ługańsk za część Ukrainy. W takiej sytuacji Rosjanie zapewne oczekiwaliby jednak od Ukrainy, że zapewni separatystom i ludności rosyjskojęzycznej na Ukrainie jakieś warunki samorealizacji. Niemcy takie podejście do sprawy mogłyby kupić jako spełnienie przynajmniej części porozumień mińskich.

Not. ed