Fronda.pl: Minister Obrony Narodowej Antoni Macierewicz spotkał się dzisiaj z dowódcą amerykańskich sił lądowych w Europie, gen. Frederickiem Hodgesem. Chodziło o potwierdzenie rozmieszczenia wojsk amerykańskich w Polsce, które pojawią się u nas w styczniu. Dlaczego jest to tak ważne dla bezpieczeństwa Polski?

Andrzej Talaga: Ważne jest to z dwóch powodów. Minister Macierewicz i gen. Hodges rozmawiają bowiem o dwojakim rodzaju obecności wojsk. Pierwszy to jest obecność w ramach grupy batalionowej NATO, a drugi to obecność ciężkiej brygady amerykańskiej w ramach porozumienia dwustronnego między Polską a USA. Jedno i drugie jest bardzo ważne. Obecne w Polsce siły nie są oczywiście siłami, które mogłyby odeprzeć ewentualną agresję, ale są realnymi siłami bojowymi. To nie są siły szkoleniowe, czy przeznaczone do innych zadań, na przykład pilnowania bazy. To są typowe jednostki bojowe, które do walki wchodzą automatycznie w momencie, kiedy wybuchnie wojna. Czegoś takiego nigdy nie było na polskiej ziemi jeśli chodzi o obce wojska. Były ćwiczenia, ale nie było jednostek bojowych przeznaczonych do tego, by walczyć w razie konfliktu zbrojnego. Jest to zmiana jakościowa w tym właśnie znaczeniu. Także jednak poprzez to, że państwa, które wysyłają te oddziały, w tym Amerykanie, automatycznie wejdą do wojny po naszej stronie jeśli ona wybuchnie. Wcześniej do tego konieczna byłaby decyzja polityczna, na mocy artykułu 5 traktatu waszyngtońskiego, a ta decyzja wcale nie musiałaby oznaczać wysłania oddziałów wojskowych, a już na pewno nie automatycznie, od razu. Teraz natomiast te oddziały mamy już na miejscu. Oddziały, które będą miały wyznaczone konkretne zadania bojowe – gdyby wybuchł konflikt, to one wiedzą, co mają robić. To także jest kompletnie nowa jakość jeśli chodzi o obronność Polski. Z tych dwóch powodów powiedziałbym, że mają one ogromne znaczenie, chociaż nie są liczne, to prawda.

Niektórzy podnoszą argumenty, że to może rozzłościć Putina i sprawić, że stanie się jeszcze bardziej agresywny. Sądzi Pan, że to realny scenariusz, czy też raczej amerykańskie wojsko w Polsce sprawi, że prezydent Rosji przestanie prowokować tak często, jak robił to do tej pory?

Niech się stanie jeszcze bardziej agresywny – będzie miał do czynienia ze Stanami Zjednoczonymi. To jest mało interesujące dla niego. Nie o to mu chodzi, by zadzierać z Amerykanami, ale o to, by prowokować takie sytuacje, których rozwiązanie otworzy mu nowe możliwości polityczne. Nie, wydaje mi się, że jest dokładnie przeciwnie, to znaczy Rosja znakomicie rozumie argument siły. Dobrze wie kto jest silniejszy, a kto słabszy – silniejsi są Amerykanie, a Rosjanie słabsi mówiąc wprost. Taka obecność absolutnie podnosi nasze bezpieczeństwo i osłabia potencjalne rosyjskie zapędy, a nie odwrotnie. Czy obecność amerykańskich wojsk w Polsce rozsierdzi Putina? Myślę, że on jest już dość rozsierdzony i nie ma powodu, żeby zakładać, że będzie się to jeszcze pogarszać. Nie, wręcz go to uspokoi. Wie bowiem wówczas, że jeśli będzie dalej prowokował, to będzie prowokował już większego gracza, czyli Amerykanów, a nie tylko nas.  

General Hodges powiedział wprost, że stacjonowanie wojska USA w Polsce to także demonstracja siły wobec Rosji. Czy jednak rzeczywiście 4 tysiące żołnierzy jakkolwiek są w stanie wystraszyć Putina, który potrafi zorganizować manewry, w których udział bierze ponad 100 tysięcy osób?

Tak jak mówiłem – cóż z tego, że jest to jedna brygada, skoro ona wejdzie do walki. To zresztą nie do końca jest jedna brygada. Ona funkcjonuje w systemie potencjalnej dywizji amerykańskiej, która bardzo szybko może być rzucona na front, na odcinek europejski. Dlatego, że obecnie już mamy 2 i pół brygady amerykańskiej, ta będzie trzecia, do tego od stycznia w Europie zachodniej (Belgii, Niemczech i Holandii) ma być umieszczony sprzęt dla czwartej. W razie czego wystarczyłoby tylko dowieźć żołnierzy do tej dodatkowej brygady. Oznacza to, że w stosunkowo niedługim czasie, po raz pierwszy od końca zimnej wojny, Amerykanie będą w stanie wystawić do boju ciężką dywizję, a to już nie jest kilka, tylko kilkanaście tysięcy ciężko uzbrojonych żołnierzy ze wsparciem lotniczym, rakietowym, śmigłowcowym itd. Tak więc ta konkretna brygada jest jednym z komponentów większej całości, która wkroczyłaby wówczas do akcji. Natomiast z jedną pełną dywizją amerykańską nawet te siły stutysięczne, o których mówiliśmy, muszą się już liczyć.

Dziękujemy za rozmowę.