Afera taśmowa przysłoniła wiele szalenie ważnych spraw międzynarodowych – uważa Andrzej Talaga. Nie interesujemy się już położeniem Ukrainy ani wydarzeniami w Iraku, a zamiast tego zwracamy uwagę na wulgaryzmy ministra Sikorskiego. „Oblewamy egzamin ze strategii, a paru chłystków wodzi Polskę za nos” – ocenił Talaga na łamach „Rzeczpospolitej”.

„Nikt dziś nie wypomina Piłsudskiemu języka ostatniego chama, przy którym mowa Bartłomieja Sienkiewicza to niewinne pogawędki młodzieży przy pierwszym piwku. Dlaczego? Bo był chamem genialnym i bronił skutecznie polskiej racji stanu” – komentuje Talaga. Dodaje, że bez wątpienia politycy PO takimi geniuszami jak Piłsudski nie są, ale tym bardziej należy zdać pytanie: „co jest lepsze dla bezpieczeństwa Polski – stabilność, dotrwanie rządu, jakikolwiek by był, do terminowych wyborów, czy wysadzanie go w powietrze, kiedy trwa wojna na Ukrainie i zaostrza się konflikt energetyczny z Rosją?”.

Talaga odpowiada jednoznacznie: „z geopolitycznego punktu widzenia… to pierwsze”. Ocenia, że jeżeli afera taśmowa jest dziełem obcego mocarstwa, to jest to prawdziwy majstersztyk jego wywiadu. Jeżeli jest to jednak efekt lokalnych porachunków polityczno-biznesowych, to „więcej niż zasadne będzie pytanie do autorów przecieku: Co wy, do cholery, robicie?!”

Według Talagi ktoś, kto wykonał tę krecią robotę „usiłował wysadzić w powietrze bezpieczeństwo państwa polskiego”. Tymczasem „wielu polityków i kolegów komentatorów bardziej przejęło się tym, że Belka chciał usunąć Rostowskiego, niż tym, jak przeciwdziałać prawdziwym zagrożeniom”.

Talaga wskazuje, że ten, kto przekazał tygodniówki „Wprost” nagrania, „miał swoje cele, dla zabawy tego nie uczynił”. I dodaje: „Nic a nic nie uodporniliśmy się na takie gry, tymczasem epoka drobnych, acz pikantnych aferek minęła, zaczęły się naprawdę prawdziwe wyzwania.”

W czasie, gdy Polacy są zajęci treścią nagrań, na arenie międzynarodowej dochodzi do wielu niezwykle ważnych wydarzeń. Talaga wylicza: „Amerykanie przebazowali do Wielkiej Brytanii bombowce strategiczne B-2 i B-52. Moskwa przerwała dostawy gazu na Ukrainę, zerwała rokowania na poziomie ministrów spraw zagranicznych, do obwodów ługańskiego i donieckiego zaczął zaś napływać z Rosji ciężki sprzęt wojskowy, w tym czołgi i wyrzutnie rakietowe Grad. Polskę odwiedził  w tym czasie dowódca sił lądowych USA, który doglądał manewrów w rejonie Bałtyku z udziałem amerykańskich sił desantowych oraz prawdopodobnie bombowców strategicznych. Dżihadyści w Iraku rozpoczęli ofensywę na Bagdad, opanowując część północnych pól naftowych, a Waszyngton... zaproponował współpracę Iranowi w rozwiązaniu tego problemu”.

Te wydarzenia mogą nie tylko wpłynąć na przyszłość Polski; mogą być nawet okazją do współuczestnictwa w „powstawaniu nowej strategii amerykańskiej, zwanej czarnomorską, która określi parametry bezpieczeństwa w naszej części Europy” – pisze i kwituje, cytując fragment nagrania, i tak wszystko „ch…, dupa i kamieni kupa”.

 Zdaniem Talagi mamy do czynienia z wzorcowym wręcz przykładem „całkowitego rozjechania się uwagi opinii publicznej z rzeczywistymi problemami kraju”.

Publicysta ocenia, że niezwykle istotnym – może najważniejszym – wyznacznikiem siły lub słabości państwa jest „stan duszy narodowej”. „Zwartego, silnie zmotywowanego narodu nie jest w stanie pokonać nawet przeciwnik silniejszy materiałowo i organizacyjnie, to prawda dobrze znana klasykom strategii, choćby Clausewitzowi czy Moltkemu” – pisze Talaga na łamach „Rzeczpospolitej”.

Ocenia, że po ponad 20 latach niepodległości wciąż musimy „staranniej poustawiać sobie w głowach gradację celów”. Fakt, że państwo polskie „odpowiada na prowokacje typu afery podsłuchowej” jest jego zdaniem niepokojący. „Nie jest to jeszcze tragedia ani stan upoważniający do twierdzenia, że państwo polskie nie istnieje, ale na pewno dzwonek ostrzegawczy” – kończy Talaga.

pac/rzeczpospolita.pl