Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: W zeszłym miesiącu premier Beata Szydło poinformowała, że w przygotowaniu jest zmiana podatkowa, „bardzo odważna i nowoczesna”, która może rozwiązać problem kwoty wolnej od podatku. Projekt zakładał uproszczenie systemu podatkowego. Od zeszłego tygodnia znamy już więcej szczegółów. Minister rozwoju Mateusz Morawiecki ogłosił, że rząd pracuje nad wdrożeniem jednolitej stawki dla wszystkich składek typu ZUS, PIT i NFZ.

Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha: Jest to fragment projektu Centrum im. Adama Smitha i cieszy mnie fakt, że kolejny rząd sięga po nasze rozwiązania. Jeśli podatki nie mogą być niższe, to nie muszą być jednocześnie tak skomplikowane i czasochłonne oraz kosztowne, zarówno dla podatnika, jak i aparatu skarbowego. Dziś praca jest opodatkowana ośmioma różnymi podatkami, które dla niepoznaki nazywane są „składkami”. Te osiem podatków trzeba wysłać do Urzędu Skarbowego czterema przelewami. Mamy do czynienia z dwoma podatnikami: przedsiębiorcą i pracownikiem. Według naszej propozycji, jest jeden łączny podatek na pracę, jeden przelew i jeden podatnik – przedsiębiorca. Rządowa koncepcja zmierza więc wyraźnie w kierunku naszej propozycji.

Co w takim razie z kwotą wolną od podatku? Poprzedni rząd uważał, że podniesienie tej kwoty to populizm, PiS w czasie kampanii wyborczej obiecywało jej podniesienie, od początku kadencji nowy rząd zapewnia, że będzie to wdrażane powoli i stopniowo, a nowa koncepcja „w inny sposób pozycjonuje” kwotę wolną od podatku.

Najważniejsze jest to, że podatki można od ręki uprościć. Nie wymaga to nadzwyczajnych działań i odkładania do roku 2018, można to zrobić z dnia na dzień. Jeśli chodzi o kwotę wolną od podatku, to potrzebna jest przede wszystkim zmiana systemu podatkowego. W sytuacji, gdy nie ma podatnika „Jana Kowalskiego”, a jest przedsiębiorca, który tego „Kowalskiego” zatrudnia, nie ma również podatku PIT, który jest nieefektywny. Wtedy niepotrzebna jest więc kwota wolna od podatku. Potrzebna jest ona tylko wtedy, gdy istnieje podatek PIT, a ten należy zlikwidować. Pozostają inne rodzaje podatków, mniej czasochłonne. Nie ma sensu angażować w wypełnianie dokumentów ani emerytów, ani rencistów czy też pracowników publicznych, którym rząd nalicza podatek i sam potrąca od swoich pieniędzy. Jest to zupełnie niepotrzebne. Nie tylko rząd nic z tego nie ma, ale zabiera to czas. Te same pieniądze można uzyskać tańszym i prostszym sposobem.

Inna kwestia – wspomniał Pan o opodatkowaniu pracy. Jak wygląda sprawa bezrobocia w Polsce? Według najnowszych danych GUS, od marca bezrobocie w Polsce spadło o 0,5 pkt. proc. i jest najniższe od 2008 roku.

Jest to słabe pocieszenie, ponieważ w Polsce nadal mamy bardzo wysokie bezrobocie. Głównym źródłem tego bezrobocia jest wyłącznie wysokie opodatkowanie pracy. Ta diagnoza od lat powtarza się w raportach rządowych. Opodatkowanie pracy ZUS-em, składkami i podatkami na poziomie ponad 69% sprawia, że w Polsce jest wysokie bezrobocie. Kiedy obecny układ rządzący „w poprzednim wcieleniu”, gdy Ministerstwem Finansów kierowała prof. Zyta Gilowska, obniżył tylko nieznacznie składkę rentową, w ciągu kilku lat powstało, a tak naprawdę wyszło z szarej strefy, kilkaset tysięcy miejsc pracy. Dziś bariera w postaci opodatkowania pracy sprawia, że miejsca pracy nie powstają lub powstają w niewystarczającej ilości. Rząd powinien wyciągnąć wnioski z finału programu dla nowych firm, który zwalniał je na dwa lata z opłacania ZUS. Po zakończeniu wyroku w zawieszeniu na dwa lata, jakim jest płacenie ZUS, 80% powstałych w ten sposób wcześniej przedsiębiorstw zamyka się, ponieważ nie jest w stanie zapłacić ZUS-u.