Paweł Chmielewski, portal Fronda.pl: Gen. Paweł Pruszyński poinformował, że w czasie pasterki w 2003 roku miało dojść w Polsce do zamachów w katedrach czterech polskich miast. Dlaczego dowiadujemy się o tym właśnie teraz?

Andrzej Mroczek*: Rzeczywiście pod koniec 2003 roku miały zostać przeprowadzone zamachy terrorystyczne na terenie Polski. Dziwi mnie, że generał z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zdecydował się to ujawnić dopiero po tylu latach. Rzeczywiście powstaje pytanie, czemu ma to służyć.

No właśnie, czemu?

Polskie służby mają tendencję do wyciszania informacji. Skutki utajnienia tego typu informacji z chwilą, kiedy doszło by do zamachów terrorystycznych, mogłyby być dalekosiężne. Proszę spojrzeć, jak postępują rządy Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec czy Australii. Tam społeczeństwo nie jest straszone. Jest uczulane. Tamtejsze rządy mają informacje o ewentualnych zamachach terrorystycznych i nie mogą kryć przed opinią publiczną i społeczeństwem tego faktu. Nie zdradzają szczegółów, ale uczulają społeczeństwo, żeby było czujne i pomagało służbom.

 W Polsce pomimo upływu 11 lat, tendencja ukrywania informacji się nie zmieniła. Są sprawy, o których społeczeństwo nie jest informowane, a to mogłoby pomóc w udaremnianiu zamachów.. W 2003 roku w Wigilię miało dojść do zamachów na terenie Polski – i to jest fakt.

Gen. Pruszyński mówi o tej sprawie, bo planowany jest teraz kolejny zamach?

Nie powiedziała tego oficjalnie ABW. Zawsze nam coś grozi. Nie można popadać w paranoję. Jest okres przedświąteczny i mniej więcej w tym okresie 11 lat temu polskie służby, łącznie z policją pionów kryminalnych, były postawione w stan gotowości. To przedłużyło się na okres Nowego Roku. Epicentrum tych zamachów miało być w Warszawie.

Generał mówił o czterech miastach. Jakich?

Nie mogę tego powiedzieć, jeżeli generał Pruszyński o tym nie poinformował.

Dowiemy się kiedyś szczegółów, to znaczy gdzie dokładnie miały zostać dokonane te zamachy i kto za nimi stał?

Powiem trochę przewrotnie. Generał podał, że ABW udaremniła przeprowadzenie tego zamachu poprzez to, że wcześniej dokonała zatrzymań. Tymczasem ABW była zmuszona dokonać zatrzymań z prostej przyczyny: nie byli już w stanie kontrolować przemieszczania się na terenie Polski osób podejrzanych o planowanie zamachów. Ci, którzy mieli dokonać zamachu w 2003 roku to byli ludzie różnej narodowości, zarówno mężczyźni jak i kobiety.

Na jakim etapie były plany terrorystów?

Etap przygotowań był bardzo zaawansowany. Przeprowadzenie tych zamachów było realne.

Co stało się z tymi ludźmi?

Jeżeli ktoś planuje zamach na terytorium Polski i na tym terytorium przebywa, to podlega polskiej jurysdykcji prawnej. Wypuszczenie kogoś, kto planował dokonanie zamachu, jest niezrozumiałe, bo taki czyn jest karalny.

Nie zostali więc po prostu wypuszczeni?

Byli kontrolowani między innymi przez ABW. Ostatecznie wyjechali z Polski i załatwiły to inne służby. Została stworzona taka sytuacja operacyjna, żeby zorientowali się, że są już namierzeni. Żeby nie dokonywać zatrzymań na terenie Polski byli tak monitorowani, żeby opuścić nasze terytorium. Jeżeli się nie mylę, to przekroczyli granicę na południu kraju.

Plany tych zamachów były związane z polską działalnością w Iraku?

Tak, były związane z polskim zaangażowaniem w koalicji antyterrorystycznej w Iraku.

Skoro dziś się już w nią tak nie angażujemy, to nic nam nie grozi?

Jesteśmy w zawieszeniu. Nie jesteśmy na głównym celowniku, ale to nie znaczy, że nie możemy na nim się znaleźć za dzień albo dwa. Nie jesteśmy wolni od zagrożeń. Angażujemy się w koalicję antyterrorystyczną od 2001 roku. Czy nasz udział jest bezpośredni, co oznacza wsparcie militarne i sprzętowe, czy też pośredni, a więc polityczny, nie zmienia faktu, że nie jesteśmy wolni od zagrożeń.

Do Polski przyjechała właśnie muzułmańska grupa z Wielkiej Brytanii. Przekonywała Polaków do islamu na ulicach Warszawy. Takie grupy mogą być powiązane z terroryzmem?

Oczywiście. Mogą być i najprawdopodobniej są w jakiś sposób powiązane z siecią, która wspiera działania dżihadystów. Stanowią ich zaplecze logistyczne. Nie można wykluczyć, że na terenie naszego kraju – i tego nie wypiera się nawet ABW – mogą przebywać osoby uśpione, które czekają na hasło. Są też ludzie, którzy mogą niezauważeni przejechać granicę, chociażby z Niemiec, i na terenie Polski spokojnie przygotować zamach. Mogą mieć też wsparcie ze strony nieświadomych Polaków, którzy mogą pomagać w przygotowaniu zaplecza logistycznego, na przykład w postaci wynajmowania mieszkań, dostarczania różnego rodzaju środków do przeprowadzenia zamachów.

Dlaczego władze o tym nie informują?

Dla mnie jest to niezrozumiałe. Trzeba czerpać doświadczenia chociażby z Wielkiej Brytanii. Społeczeństwo nie musi znać faktów, ale musi mieć świadomość, że nie żyje w świecie, w którym wszystko jest poukładane i nic mu nie zagraża. Rząd Wielkiej Brytanii podchodzi do tego roztropnie. Tak samo było przed zamachami w metrze w 2005 roku. Brytyjczycy ostrzegali obywateli, że istnieje realne niebezpieczeństwo przeprowadzenia zamachów: nie wiadomo gdzie i kiedy, ale ludzie zostali ostrzeżeni.

Słowa gen. Pruszyńskiego są początkiem uczulania na tę kwestię Polaków?

Chciałbym, by tak było. Kiedy ludzie są uczuleni, reagują zupełnie inaczej. Oczywiście, funkcjonują w pewnej obawie, ale zwracają na wiele rzeczy uwagę. Mają wyostrzone zmysły, percepcja działa zupełnie inaczej. Teraz każdy jest zainteresowany tylko sobą, ma klapki na oczach, ma jedne kierunek, nie patrzy co dzieje się wokół. Gdyby społeczeństwo było poinformowane, to byłoby znacznie lepiej. Trzeba ostrzegać przed różnymi zagrożeniami, nawet przed kieszonkowcami.

 Ostrzegać społeczeństwo trzeba inteligentnie. Czym innym jest powiedzieć: uważajcie, bo grozi nam zamach, a co innego: z uwagi na nasze zaangażowanie i politykę możemy się spodziewać pewnych sytuacji, w których może nam grozić przeprowadzenie zamachu, ale uważajcie też na kieszonkowców i włamywaczy.

Czego najbardziej brakuje w tym względzie?

Polsce brakuje jednolitej edukacyjnej polityki terrorystycznej. Ma to odzwierciedlenie w braku właściwego podejścia społeczeństwa do zagrożeń terrorystycznych. Polacy nie wiedzą jak zachowywać się w poszczególnych sytuacjach. To musi się zmienić.

Zamachy były planowane 11 lat temu w Wigilię. Czy w tym roku mamy się czego obawiać?

Nie mogę tego powiedzieć. Czujni powinniśmy być zawsze. Święta Bożego Narodzenia są wyjątkową okazją do przeprowadzenia czynów przestępczych: od kradzieży kieszonkowej, przez włamania i napady, do zamachów terrorystycznych.

Rozmawiał Paweł Chmielewski

* Andrzej Mroczek, koordynator ds. szkoleń w Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas. Ekspert w zakresie terroryzmu i przestępczości zorganizowanej oraz edukacji i zarządzania w stanach nadzwyczajnych i kryzysowych.