Dowódca wojsk lądowych USA w Europie gen. Ben Hodges stwierdził, że rosyjska armia byłaby w stanie podbić kraje bałtyckie szybciej, niż zajęłoby NATO wprowadzenie sił wzmocnienia. Zaznaczył, że NATO musi pracować nad usprawnieniem przerzutu wojsk i środków łączności.
Amerykański generał wspomniał też o "licznych brakach", jakie stwierdzono podczas zakończonych niedawno ćwiczeń Anakonda-16 z udziałem żołnierzy z 22 państw NATO. Jako przykład podał niemożność wystarczająco szybkiego przetransportowania ciężkiego sprzętu z Europy Zachodniej do Europy Wschodniej.
Jego obawy budzi też technologia komunikacyjna wewnątrz Sojuszu Północnoatlantyckiego. "Ani łączność radiowa, ani poczta elektroniczna nie są bezpieczne. Zakładam, że wszystko, co wysyłam z mojego Blackberry, jest odczytywane (przez osoby niepożądane - przyp. red.)" - podkreślił generał Hodges w wywiadzie dla "Die Zeit".
W celu zapewnienia odpowiedniego stopnia bezpieczeństwa niezbędne jest również, oprócz wymienionych wyżej zagadnień czy planowanego rozmieszczenia czterech batalionów w Polsce i krajach bałtyckich, wdrożenie szeroko zakrojonej modernizacji sił konwencjonalnych, jak artyleria czy obrona przeciwlotnicza. Dotyczy to zarówno państw regionu (w tym Polski), jak i krajów zachodniej Europy, odgrywających znaczną rolę w systemie obrony kolektywnej.
Deklaracja dowódcy US Army Europe świadczy o tym, że rezultaty ćwiczeń są rzetelnie analizowane, a rekomendacje dotyczące środków wzmocnienia przygotowane na bazie rzetelnych założeń. Pozostaje pytanie, czy polityczni decydenci w krajach NATO wykażą tyle determinacji, żeby wdrożyć je w życie.