Władimir Bukowski, znany rosyjski dysydent polityczny mieszkający obecnie w Wielkiej Brytanii, mówił w rozmowie z Agnieszką Rybińską z portalu wPolityce.pl o relacjach Polski z Rosją w kontekście zwycięstwa wyborczego Prawa i Sprawiedliwości.

Bukowski skomentował na początku słowa rzecznika Kremla Dymitra Pieskowa, który mówił, że Rosja respektuje wynik wyborów, ale "ubolewa nad złym stanem obustronnych relacji", a "do miłości zmusić nie można". W ocenie eksperta jest to "żałosna próba szantażu" mająca "wywrzeć presję na nowy rząd PiS, by szukał dialogu z Rosją".

"Nie należy się temu szantażowi poddawać. Albo jest się wasalem czy agentem Rosji albo jej wrogiem" - stwierdził Bukowski.
Dodał, że partnerem Rosja może być tylko dla państw, które są od niej silniejsze, jak Chiny. Jednak wszelki dialog Polski z Rosją będzie z konieczności oznaczał "próbę zwasalizowania Polski". "Dlatego PiS powinien przyjąć twardą postawę wobec Kremla. Miłości do siebie – jak słusznie zauważył Dmitrij Pieskow – Rosjanie nie wymuszą. No bo jak? Proszę mi wierzyć, Rosjanom trzeba się przeciwstawiać. Gdy wyczuwają słabość, wtedy stają się naprawdę groźni" - wskazuje Bukowski.

Co zrobić z kolei, by odzyskać wrak Tupolewa? Zdaniem Bukowskiego nie ma sensu łagodzenie relacji z Rosją, bo to i tak nic nie da. "Nawet jeśli odda wam wrak Tupolewa, to w takim stanie, że nie będzie się do niczego nadawał. Będzie oczyszczony z jakichkolwiek śladów" - mówi dysydent. Wskazuje, że zanim odzyskamy wrak, który będzie już de facto "kupą bezwartościowego złomu", Rosjanie wymuszą na nas wiele ustępstw.

Bukowski sądzi, że oddania Moskwie śledztwa smoleńskiego, co było wielkim błędem, po prostu nie da się już odkręcić. Możliwa jest tylko próba "rozkręcenia międzynarodowego śledztwa" z pomocą USA i państw NATO. Te jednak gdyby naprawdę chciały pomóc Polsce, już by to zrobiły, na przykład przekazując nam zdjęcia satelitarne, jakie na pewno posiadają.

kad/wPolityce.pl