Władysław Sebyła

I znowu tupot nóg sołdackich,

i grzmiących sotni gwizd kozackich,

gwiaździsty nad Europą but,

i mrowi się ludami Wschód.

A na Zachodzie werbli trzask,

rozgwar motorów z nieboskłonu,

i krok miarowy – wzywa łask

boga mocniejszych batalionów.

Ojczyzno moja, a ty trwasz

w żelaznym pogrążona gwarze,

światowidową mroczną twarz

zwracając w cztery strony wraże.

I marzy ci się chleb i miód,

i szklane domy w rodnych sadach,

i szczęśliwości pełen trud,

pod gałęziami lip biesiada.

A niebo wokół się czerwieni,

ocknął się kontuszowy trup,

przystają mędrcy przerażeni,

opustoszały widząc grób.

I znów? Czy znów? Kołowrót dziejów

w płonący krąg porywa nas,

skończyły się sny kołodziejów,

stalowy szumi groźny las.

Żelazne dęby dudnią głucho,

toczy się mur, żelazny bór.

Nad konarami, zawieruchą

znów szumi wiatr, znów śpiewa chór:

O mój rozmarynie

Wiersz Władysław Sebyły, który przyjmujemy za motto tej książki, jawi się jako utwór profetyczny, złowróżbny, godny wieszcza narodowego. Wieści zbliżającą się tragedię odrodzonej zaledwie 20 lat wcześniej Rzeczypospolitej Polskiej. Wieści ją w obrazach, które ożyją ledwie rok później, podczas agresji niemiecko-sowieckiej na Polskę. W obrazach zdumiewająco bliskich rzeczywistości września 1939 roku! Sebyła widział rok przed tragedią krok miarowy agresorów i polską bezsilność, ale też heroiczne trwanie w żelaznym gwarze. I niespełnione polskie marzenia o chlebie i miodzie, o szklanych domach, rodnych sadach, biesiadzie pod gałęziami lip. Chleb i miód Jana z Czarnolasu, szklane domy Żeromskiego, lipy nadziei i szczęśliwości Jana Kochanowskiego i Juliusza Słowackiego. Polskie mity i marzenia skonfrontowane z wrogą rzeczywistością. Nadchodzi bowiem niewyobrażalna, brunatno-czerwona zagłada. Warszawski poeta, filozof, mistyk zostanie zamordowany w kwietniu 1940 r. w Charkowie. Tym złowróżbnym wierszem przepowiadał więc także własną śmierć.

Gdybyśmy poszukiwali innych jeszcze poetyckich obrazów tego przedapokaliptycznego dla Polski czasu, to należałoby zacytować słowa z powojennego poematu Czesława Miłosza:

Latami będzie chodził w Belwederze

Piłsudski. Nigdy nie uwierzy w trwałość.

I będzie mruczał: „Oni nas napadną”…

Kto? I pokaże na zachód, na wschód…

Koło historii wstrzymałem na chwilę”

Ofiary niemieckiej agresji – wśród obywateli Rzeczypospolitej – zostały stosunkowo dokładnie policzone3. Liczbę ofiar sowieckiej czerwonej apokalipsy możemy tylko szacować, pozostanie na zawsze nieodgadniona. Tak jak i konsekwencje jej długiego trwania, które kładzie się cieniem także na życie społeczne współczesnej Polski. Po latach obserwujemy niepokojące harce rosyjskiej, a raczej postsowieckiej polityki historycznej, która próbuje nas przekonać, że wojenna tragedia odrodzonych w roku 1918 narodowych państw Europy środkowej i wschodniej wynikała z niesprawiedliwego dla Niemiec i Rosji sowieckiej traktatu wersalskiego! Albo że jedynymi sprawcami wojny były Niemcy Hitlera, których pchał do wojny antysemityzm.

Trzeba się tym fałszywym twierdzeniom stanowczo przeciwstawiać. Niestety, w koncepcji programowej powstającego odsię takiego przeciwstawienia. Ze względu na możliwe protesty ze strony władz Rosji, ma być ono strawne, nie stawiające znaku równości między nazizmem i komunizmem, pokazujące decydujący wkład Związku Radzieckiego w pokonanie III Rzeszy. Przy takich założeniach pokazanie prawdziwych przyczyn wojny i jej długofalowych skutków dla Polski jest niemożliwe. Zamiast zacząć od genezy wojny, gdańskie muzeum zainaugurowało swą działalność wystawienniczą od bitwy stalingradzkiej.

II wojna światowa zrodziła się z nienawiści do Europy wolnych narodów, które się wybiły na niepodległość w wyniku sprzyjających dla nich okoliczności: rozpadu Austro-Wegier, wojennej klęski Niemiec, zrewoltowania i osłabienia Rosji. Była próbą powrotu do XIX-wiecznej Europy – więzienia narodów. To właśnie na tej nienawiści, wbrew różnicom ideologicznym, zbudowano złowieszczy tajny pakt dwu najbardziej zainteresowanych wojną państw – Niemiec i Związku Sowieckiego. Oba te państwa są jednakowo za tę wojnę odpowiedzialne.

Od agresji na Polskę, broniącą swego niepodległego bytu, rozpętało się piekło, Polska była najbardziej skrwawioną ziemią w tej wojnie i najbardziej skrzywdzonym przez powojenne traktaty państwem koalicji antyniemieckiej.

Celem tej książki jest przypomnienie Czytelnikowi najważniejszych wydarzeń z września 1939 r. na wschodzie kraju oraz intensywnej eksterminacji obywateli Rzeczypospolitej w sowieckiej zonie okupacyjnej, szczególnie do lata 1942 r., czyli do momentu, gdy polski Mojżesz, gen. Władysław Anders wyprowadzi lud swój z nieludzkiej ziemi.

Książka ma charakter bardziej publicystyczny niż naukowy, aczkolwiek autor nie rezygnuje z aparatu naukowego i z przytaczania licznych źródeł, w tym relacji przez siebie publicystycznych doświadczeń autora. Zwłaszcza ostatni rozdział ma charakter stricte publicystyczny, jest zaproszeniem Czytelnika do refleksji nad konsekwencjami czerwonej apokalipsy na ziemi polskiej za czasów pierwszego sowieta (kresowe określenie pierwszej okupacji sowieckiej lat 1939-1941), powracającej do nas w dekoracjach „wyzwolenia” czerwonej zarazy roku 1944 i późniejszych dziesięcioleci Polski „ludowej” – dominium sowieckiego.

Piotr Szubarczyk

*Tekst jest wstępem do książki "Czerwona Apokalipsa", która właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa AA z Krakowa