Tomasz Wandas, Fronda.pl: W świetle tego z czym mamy obecnie do czynienia, warto postawić pytanie czym w istocie jest "mowa nienawiści"? 

Agnieszka Romaszewska, dyrektor Biełsat TV, wiceprezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich: "Mowa nienawiści" to ideologiczny konstrukt. W przypadku tego pojęcia nie ma bezpośredniego desygnatu rzeczywistości jak na przykład w przypadku pojęcia "krzesło". Krzesło to krzesło, a "mowa nienawiści" to pojęcia abstrakcyjne i zasadne jest pytanie, co określamy tym pojęciem. 

Kiedy powstał ten konstrukt i co oznacza w istocie?

Moim zdaniem konstrukt ideologiczny "mowa nienawiści" powstał w czasach współczesnych za przyczyną środowisk lewicowych i łączy się z zakazem wypowiadania negatywnych opinii na temat poszczególnych grup. 

To znaczy?

Konstrukt ten ma tę właściwość, że jest bardzo nieprecyzyjny, nie do końca wiadomo co on oznacza. Na przykład można stwierdzić, że "mową nienawiści" jest "obelga". W każdym państwie, obelga może oznaczać odrobinę co innego, jednak to pojęcie mimo drobnych różnic w rozumieniu (mniej więcej w każdym poszczególnym państwie) jest powszechnie dobrze rozumiane. Jeżeli powie się do kogoś "ty debilu", czy "ten kretyn, który niczego nie rozumie" to wiadome, że jest to obelga. Zniesławieniem natomiast jest przypisanie komuś pewnych negatywnych, konkretnych cech, które, ktoś może wziąć za "dobrą monetę", na które nie mamy potwierdzenia, a które ktoś ma w naszej subiektywnej opinii - np. "On mówi, że należy kupować polskie produkty, a my znaleźliśmy go w niemieckim sklepie, gdy sprawdzał ceny produktów".  Jeżeli to prawda, to byłaby to wspaniała demaskacja hipokryzji, jeżeli natomiast, to nieprawda, to jest to zniesławienie. Oba te pojęcia "obelga" oraz "zniesławienie" są jasno zdefiniowane w sensie prawa i w sensie potocznego rozumienia. Natomiast nie jest tak w przypadku "mowy nienawiści".

Dlaczego?

Dlatego, że możemy na przykład powiedzieć o kimś coś krytycznego, co będzie odpowiadało rzeczywistości, a co zostanie odebrane za mowę nienawiści. W ten sposób pojawia się pytanie czy na przykład mogę powiedzieć, że jestem przeciwna adoptowaniu dzieci przez pary homoseksualne? Będzie to mowa nienawiści, czy nie? Bądź czy pary homoseksualne mogą zawierać związki małżeńskie? Na marginesie chcę powiedzieć, żeby było jasne, że nie mam nic do osób homoseksualnych. Uważam jednak, że związek małżeński mogą tworzyć osoby przeciwnej płci, a nie tej samej. Co innego, gdybym powiedziała do kogoś "ty pedale!" - to w sposób oczywisty byłaby to obelga. Tu nie jest potrzebna konstrukcja "mowy nienawiści", gdyż jak mówię do kogokolwiek "ty pedale", to w sposób oczywisty obrażam go jako człowieka. 

Czy jednak w Polsce nie za często ludzie się po prostu obrażają?

W naszym społeczeństwie rzeczywiście mamy problem z nadmiarem emocjonalnej agresji w życiu społecznym, co więcej występuje ona po "obu stronach", a nikt nie che widzieć jej po swojej stronie. Co więcej, jeśli pojawiłby się pojedynczy przypadek przyznania się kogoś do tego, że faktycznie przesadził, to ludzie będący po przeciwnej stronie zamiast to docenić, powiedzą "patrzcie, sam się przyznał!" Wszystko, to wynika z bardzo niskiego kapitału społecznego i wysokiego poziomu emocjonalnej agresji, która jest w tej chwili wykorzystywana w polityce jako główny nośnik. 

Jakie powinnismy wyciągnąć wnioski?

To, że ludzie mają się do siebie przyzwoicie odnosić, że mają być w stosunku do siebie życzliwi i się szanować, to wiadomo od dawna. Sprawa miłości bliźniego, została bardzo dobrze opisana prawie dwa tysiące lat temu w Piśmie Świętym, gdybśmy trzymali się tej prawdy nie byłoby problemu - a że ludzie postępują inaczej, że są grzeszni to inna sprawa (antropologia chrześcijańska dobrze o tym wie). Jeżeli ktoś nie szanuje drugiego, to żaden konstrukt "mowa nienawiści" nie pomoże. Jeżeli nadal będzie panować atmosfera agresji i nie będzie skłonności do robienia czegoś wspólnie razem niezależnie od różnic, to niezależnie od wszystkiego nadal dla jeden ze stron "wszystko będzie źle". 

Tak jak pani wspomina nie da się nie zauważyć, że to środowiska lewicowe bardzo często zwracają uwagę na konstrukt ideologiczny "mowa nienawiści". Dlaczego? Do czego ma ona im służyć? Czy uda im się (czy może już im się udaje) osiągnąć zamierzony przez siebie cel? Czy naprawdę liczą oni na to, że społeczeństwo nie zorientuje się że to czysta hipokryzja?

Oczywiście, że na to liczą, tego oczekują. Nie da się nie zauważyć, że próbują to narzucić społeczeństwu jako oczywiste, a jeśli coś powszechnie staje się oczywiste, to ludzie przestają to kwestionować. Ich działania są hipokryzją, gdyż ludzie muszą się szanować niezależnie od ideologii, poglądów itd. 

Czy ludzie nie dają się jednak omamić tej lewicowej propagandzie?

Niestety, ale tak. Ludzie bardzo łatwo poddają się modzie, jeśli w przestrzeni publicznej mówi się, że coś należy robić, a czegoś robić nie należy, to w pewnej mierze kształtuje, to ludzkie przekonania, poglądy. Dziś tworzy się iluzję, że bardzo źle jest być "hejtowanym" jako homoseksualista, jako feministka itp. I to prawda, przedstawiciele tych grup często są "hejtowani", ale te dwie "hejtowane" grupy nie biorą pod uwagę, że "hejtu" czy poniżania doświadczają kobiety wielodzietne - jak często względem takich kobiet używa się określenia typu "patologia", czy "żyją na nasz koszt"? 

Słuszna uwaga. 

Warto też zwrócić uwagę, że żadna grupa nie jest tak mocno "hejtowana" jak Kościół katolicki. Znam wielu księży, wiele zakonnic (te, które były moimi opiekunkami, gdy byłam w przedszkolu zapamiętałam jako najlepsze kobiety na świecie), wiem jakimi są ludźmi, a to co często o nich słychać w przestrzeni publicznej, jest często czymś ohydnym, niegodnym powtarzania. Kto się dziś martwi "mową nienawiści" względem Kościoła? Jakimś dziwnym trafem nikt. Oczywiście wielu jest niemądrych księży, czy takich, którzy mają wiele wad, ale fakt ten nie oznacza, że można się do nich zwracać w sposób gorszy niż np. mówiąc do homoseksualisty "ty pedale". Zamiast ciągle rzucać wyzwiskami ad personam, powinnismy w końcu zająć się merytoryczną rozmową dotyczącą danego problemu. Jak narazie w Polsce najczęściej zamiast rozmawiać w oparciu o logiczne argumentu dochodzi do wzajemnego przerzucania się "kto jest gorszy". 

Dziękuję za rozmowę.