Tomasz Wandas, Fronda.pl: Co dziś dzieje się na linii Mińsk-Kreml?

Agnieszka Romaszewska- Guzy (dyrektor Biełsat TV, wiceprezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich): Wspomaganie Białorusi to wielki wydatek, a tymczasem obecnie Kreml nie ma tyle środków, co kiedyś. Dziś Białoruś funkcjonuje względnie dobrze dzięki temu, że ma tańszą ropę, którą może przerabiać i sprzedawać drożej od Rosji. Tym czasem Rosja, ze względu na spadek cen ropy i sankcje, nie może pomagać Białorusi tak, jak kiedyś. Gospodarka białoruska, jest bardzo niewydolna. W ogromnej części jest państwowa, i to w takiej części, że my sobie już tego nawet nie jesteśmy w stanie wyobrazić.

Co zatem muszą zrobić, aby zapanował tam spokój społeczny?

Aby na Białorusi zapanował spokój społeczny, Łukaszenka musiałby zaspokoić podstawowe oczekiwania ludności tego kraju. 

Jakie są te oczekiwania?

Oczekiwania są takie, że wprowadzony zostanie podstawowy „socjal”, najbardziej elementarne udogodnienia. Jak wiemy, tego typu programy kosztują. Rosja nie za bardzo ma ochotę, aby finansować obce państwa. Po drugie, pojawia się problem Łukaszenki, który nigdy nie był faworytem Putina. Obaj panowie nigdy za sobą nie przepadali. Pojawia się ciągle pytanie, czy Rosja, nie zechce ściślej kontrolować Białorusi. 

Co w tej sytuacji może zrobić Łukaszenka? 

Łukaszenka na pewno cały czas czuje za sobą oddech Rosji. Jeżeli ktokolwiek, miałby dziś zagrozić pozycji prezydenta na Białorusi, to nie będzie to słaba opozycja, ale właśnie Putin. Dziś ludzie powiązani na Białorusi tylko z Rosją mogą zaszkodzić Łukaszence. W związku z tym przywódca Białorusi musi być cały czas bardzo czujny. Wiele osób związanych z Rosją zastanawia się, czy Łukaszenka jest wystarczająco grzeczny, czy jest posłuszny, czy też należałoby od niego coś wymusić. Jasne jest, że woli być on prezydentem niepodległego kraju, niż gubernatorem prowincji.

Czy jest on tego świadomy?

Po tym co stało się na Ukrainie, zdał sobie sprawę z tego, że z Rosją nie ma żartów. Cała polityka Łukaszenki była nastawiona na utrzymywanie ogromnej bliskości z Putinem, również kulturowej. To on, wymyślił określenie, że Białorusin to "Ruski ze znakiem jakości". W jego przemówieniach czasami można usłyszeć określenie „nasza stolica Moskwa”. Gdy był dopytywany, dlaczego tak twierdzi, to odpowiadał, że „jedną stolicę mamy w Mińsku a drugą w Moskwie”.

Teraz uświadomił sobie, że jest to obosieczne. Kiedy Białoruś w ogóle przestanie odróżniać się od Rosji, może się to okazać dla niego niebezpieczne. Okazuje się, że jego ludność, może być częścią imperium, i że nawet wśród społeczności nie będzie specjalnego oporu.

Stąd wzięła się dziś wewnętrzna polityka białorusizacji. Teraz rządzący starają się wspomóc język białoruski, który przez cały czas był praktycznie tępiony. Łukaszenka promował dotychczas wyłącznie język rosyjski. Nominalnie na Białorusi są dwie szkoły polskie a nie ma żadnej, w której głównym językiem byłby białoruski. W chwili obecnej jest on nauczany wyłącznie jako język dodatkowy.

Łukaszenka zdał sobie sprawę, że jeżeli nie zachowa pewnej odrębności, nie będzie miał się na czym oprzeć. Równocześnie Rosja, która potrzebuje łatwych zdobyczy - nikt nie powiedział, że nie - zdecyduje się powiększyć swoje bazy w Brześciu, czy on będzie tego chciał czy nie.

Z jednej strony Rosja nie chce łożyć na Białoruś, a z drugiej strony, chce sobie zapewnić jej pełną lojalność. Łukaszenka gra z kolei na rzecz zwiększenia swojej niezależności.

Jeżeli ktoś się spodziewa, ze Łukaszenka, uzyska realną niezależność od Rosji, to się myli, takiej możliwości nie ma. Może jednak nieco zwiększyć dystans. My natomiast gramy o zwiększenie tego dystansu między Rosją i Białorusią, choćby w niewielkim stopniu. Nie dbamy o to, aby Białoruś przeciągnąć na stronę Europy, bo takiej możliwości nie ma. Oni są zbyt zależni, a w momencie, kiedy Putin znowu się zdenerwuje, Łukaszenka ponownie wygłosi przemówienie, w którym powie o stolicy w Moskwie.

Czy faktem jest, że Białorusini oczekują od Zachodu pomocy w kwestii modernizacji ich demokracji?

Myślę, że w znacznej mierze tak. Pomimo, iż Białorusini są podzieleni, myślę, że znaczna większość oczekuje takiej pomocy. Jest to kraj na pograniczu Wschodu i Zachodu. Od dawna widzą, że Zachód zaczął im uciekać, a od niedawna, to co dzieje się na Wschodzie znacznie ich odstrasza. Rosja przestała być dla większości Białorusinów atrakcyjnym wzorcem. Najbardziej na świecie Białorusini boją się wojny, bardzo by nie chcieli, aby stało się u nich to, co na Ukrainie. Na tym gra dziś prezydent Łukaszenka. Pokazuje on, że to dzięki niemu ta wojna Białorusi nie grozi. Spora cześć elit oczekuje jednak poprawienia standardów. Co będzie, zobaczymy.

Bardzo dziękuję za rozmowę.