Fronda.pl: Komisja Europejska zaproponowała w piątek rozwiązanie umożliwiające płatności w rublach za rosyjski gaz. Jest to całkowite spełnienie żądań Putina. Jak Pan to ocenia?

Adam Borowski (działacz opozycji niepodległościowej w PRL, honorowy konsul Czeczeńskiej Republiki Iczkerii w Polsce): Oczywiście oceniam wszystkie tego typu posunięcia krytycznie. Nie można siedzieć okrakiem na barykadzie i z jednej strony nakładać na Rosję sankcje, a z drugiej strony te nałożone przez siebie sankcje sprytnie omijać. Nie ma to przecież najmniejszego sensu. Dawać Ukrainie broń, wyposażenie, pomoc, a równocześnie dawać pieniądze Rosji na prowadzenie wojny przeciwko tejże Ukrainie. Europa musi sobie wreszcie zdać sprawę z faktu, że znajdujemy się w stanie wojny i że nie jesteśmy jej świadkami czy obserwatorami, lecz uczestnikami. Obowiązuje nas wojenny porządek i wszystko inne musi zejść na plan dalszy. A wszystkie siły Unii Europejskiej powinny być skierowane na pokonanie Rosji. W przeciwnym wypadku ta wojna będzie się toczyć długo. Z jednej strony będziemy tracić pieniądze, bo przecież Ukraina będzie nadal dzielnie walczyć i będzie wciąż tej  pomocy zachodu konsekwentnie potrzebować. A Europa będzie Ukrainie tej pomocy udzielać. Natomiast z drugiej strony będzie też udzielać gospodarczego przyzwolenia Rosji na prowadzenie tej wojny. Jest to polityka niesłychanie krótkowzroczna i kompletnie pozbawiona sensu.

Schizofreniczna?

Dokładnie tak.

Widać, że Europa Zachodnia chętnie wróciłaby do oportunistycznej rzeczywistości, w której Rosja to pewny partner i nie ma co jej za bardzo drażnić. My z kolei w ostatnich miesiącach zajmowaliśmy stanowisko bardzo proeuropejskie i antyputinowskie. Do czego to doprowadzi?

Dziwię się, że Europa po zbrodniach w Buczy czy zrównaniu z ziemią Mariupola lub innych ukraińskich miast nie potrafi zrozumieć, że Rosja nie jest normalnym partnerem politycznym. I ta tzw. stara Europa z Niemcami i Francją na czele nie rozumie, że jeśli wymusi na Ukrainie zawieszenie broni i ustępstwa terytorialne na rzecz Rosji - a przecież tego typu propozycje już zaczęły się pojawiać, co należy ocenić jako zwykłe łajdactwo - i powróci do tej zupełnie szalonej polityki współpracy z Rosją to za chwilę czeka nas kolejna wojna. Putin się przecież nie zatrzyma. Mamy więc tu do czynienia z polityką niesłychanie wręcz krótkowzroczną. Mam nadzieję że kraje tzw. przyfrontowe jak Litwa, Łotwa, Estonia, Polska czy Rumunia po prostu wymuszą na krajach dawnej Unii Europejskiej, by do współpracy z Rosją absolutnie w obecnej sytuacji nie powracały. Mam też nadzieję, że Stany Zjednoczone, które łożą na Ukrainę miliony dolarów dostarczając jej uzbrojenie oraz pomoc humanitarną, mają na tyle siły, by nie dopuścić do tego, aby Europa powróciła do rozmów z Putinem. Prezydent USA Joe Biden bardzo jasno zadeklarował, że należy Rosję osłabić do tego stopnia, by już nigdy nie mogła powrócić do prowadzenia swej polityki neoimperialnych podbojów. I wierzę, że Stany Zjednoczone będą miały na tyle siły i determinacji, by wymusić na państwach tzw. starej Unii, aby do tego typu polityki współpracy z Rosją nie powracały. A USA taką siłę i tego typu możliwości niewątpliwie posiadają, bo przypomnę tylko, że to właśnie one zdołały zatrzymać niemiecko-rosyjski projekt Nord Stream 2, kiedy to prezydent Donald Trump nałożonymi sankcjami doprowadził do wstrzymania jego budowy. Budowa ta co prawda została później dokończona, jednak nie musi przecież tamtędy płynąć gaz. I wiele będzie tu zależało nie tyle od decyzji państw przyfrontowych, lecz właśnie od postawy Stanów Zjednoczonych - czy należy szukać porozumienia z Rosją czy też należy tę Rosję złamać. Mam nadzieję, że nadal obowiązującą amerykańską decyzją w tej sprawie jest  koncepcja złamania rosyjskiej siły. Świadczyć może o tym choćby potężny strumień pieniędzy i pomocy kierowanej przez USA dla zmagającej się z rosyjską agresją zbrojną Ukrainy.

Gospodarczo musimy stawiać na Zachód. Przynależymy także do kręgu cywilizacji zachodniej. Jakie zająć stanowisko w sytuacji, kiedy wydaje się jasne, że zachód za cenę własnego spokoju nie kiwnąłby palcem w wypadku ataku na Polskę?

Jestem przekonany, że w przypadku rosyjskiej agresji na Polskę Unia Europejska nie pomogłaby nam. Zresztą nie dysponuje ona nawet własnymi siłami zbrojnymi i bardzo dobrze, że tak jest. Gwarantem naszego bezpieczeństwa powinno być NATO. Jednak nawet w ramach NATO nie spodziewam się, żeby jakikolwiek żołnierz niemiecki czy francuski bronił polskiego Przesmyku suwalskiego, Białegostoku czy innych polskich miast przed rosyjską agresją. Wierzę natomiast w to, że Stany Zjednoczone by nas nie zostawiły. Musimy jednak przed wszystkim widzieć szansę pokonania Rosji żołnierzem ukraińskim. Dostaje on bowiem potężną pomoc i choć nie jest jeszcze na razie zdolny, by wyprzeć wojska rosyjskie z Krymu czy Donbasu to jednak jest już na tyle silny, by skutecznie powstrzymywać rosyjską ofensywę. Wojsko rosyjskie na Ukrainie się wykrwawia i sukcesywnie traci swój sprzęt. I według ekspertów na chwilę obecną Rosja po prostu najzwyczajniej w świecie nie jest zdolna, by zaatakować kolejny kraj. Nie posiada ona wystarczająco dużo siły, sprzętu i wojska, by pozwolić sobie na rozpoczęcie kolejnej kampanii wojennej, choćby przeciwko Polsce. I dlatego musimy prowadzić tego typu politykę, która nie pozwoli Rosji na odbudowanie się. Nie wolno nam wchodzić ponownie w wymianę handlową czy też w normalną gospodarczą współpracę z tym krajem, bo są to po prostu narzędzia, dzięki którym Rosja może skutecznie odbudować swój potencjał militarny. Bez względu na to co będą robiły Berlin czy Paryż, Polska mając sojuszników w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii czy też w państwach bałtyckich zagrożonych agresją rosyjską podobnie jak my,  powinniśmy prowadzić konsekwentną politykę wspierającą Ukrainę oraz skutecznie osłabiającą potencjał militarny Rosji.

Rosyjska propaganda szykuje się na konfrontację z Polską. Czy mamy szanse na zwycięstwo z Putinem?

Żeby uderzyć na Polskę Putin jeszcze musi posiadać odpowiednią do tego siłę i musi też mieć po prostu czym na nas napaść. Jestem głęboko przekonany, że polski żołnierz biłby się  z rosyjskim najeźdźcą z pewnością nie gorzej niż obecnie czyni to żołnierz ukraiński. Przypuszczam też, że w sytuacji rosyjskiej agresji na Polskę, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania uruchomiłyby jeszcze większy niż dziś na Ukrainie, bo wynikający również ze zobowiązań NATO-wskich, strumień pomocy dla naszego kraju. Proszę również pamiętać, że my na terenie naszego kraju mamy też wojska amerykańskie, które być może nie są bardzo liczne, ale są za to znakomicie wyposażone i uzbrojone. Jeżeli uważnie obserwujemy działania wojenne na Ukrainie to zauważymy, że Rosjanie coraz rzadziej używają już broni wysoce precyzyjnej, a coraz częściej zmuszeni są sięgać po broń wciąż jeszcze niszczącą oczywiście, ale już zdecydowanie mniej precyzyjną. Zwróćmy także uwagę, że dysponujemy w Polsce nowoczesnym uzbrojeniem, a nasze samoloty F-16 są zdecydowanie nowocześniejsze od tych, którymi dysponuje rosyjskie lotnictwo, które od niemal 80 dni nie jest w stanie złamać siły stosunkowo niewielkiego przecież lotnictwa ukraińskiego. Jestem też przekonany, że w przypadku rosyjskiej agresji na Polskę nasz potencjał militarny byłby systematycznie wzmacniany przez NATO. Wydaje mi się, że w obecnej sytuacji Rosji najzwyczajniej nie stać na uderzenie na Polskę, co przecież w konsekwencji wiązałoby się z koniecznością konfrontacji z całym blokiem NATO. W chwili obecnej tego typu posunięcie Rosji wydaje się więc być wręcz niemożliwe. Z przewidywaniem posunięć szaleńców, takich jak Władimir Putin, oczywiście bywa różnie, ale myślę, że jednak byśmy sobie z tego typu rosyjskim uderzeniem po prostu poradzili.

Prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział, że Ukraina powinna poczynić ustępstwa terytorialne na rzecz Rosji, aby zakończyć szybciej wojnę. Jak Pan to ocenia?

Oceniam wypowiedź Macrona jak najbardziej krytycznie. Jest to człowiek absolutnie nieodpowiedzialny. Tylko naród ukraiński ma prawo na podstawie oceny obecnej sytuacji zadecydować, czy chce dalej walczyć z rosyjskim okupantem czy też chce raczej dalszej walki zaniechać w celu uniknięcia kolejnych ofiar i rosyjskich zbrodni. Natomiast prezydent Francji nie posiada żadnego upoważnienia do tego, by w jakikolwiek sposób próbować wymuszać na Ukrainie ustępstwa terytorialne na rzecz Rosji. Jakim prawem on w ogóle to mówi? Obowiązuje nas prawo międzynarodowe zapewniające integralność terytorialną niepodległym państwom. Jeżeli zrobimy tu jakikolwiek wyłom czy ustępstwo w stosunku do jednego kraju to dlaczego ktoś za jakiś czas miałby nie chcieć podobnej rzeczy uczynić choćby w stosunku do Polski. Przecież w niekreślonej przyszłości ktoś może wpaść na podobny pomysł i postulować, by np. Polska i Litwa ustąpiły w sprawie Przesmyku suwalskiego, dzięki czemu Rosja mogłaby posiadać swobodny dostęp do okręgu kaliningradzkiego. Dodatkową niestosownością w propozycji Emmanuela Macrona jest też fakt, że francuski prezydent uzasadniał koncepcję ustępstw terytorialnych ze strony Ukrainy na rzecz Rosji tym, by na skutek proponowanego przez niego rozwiązania Władimir Putin zachował twarz. To Putin ma zachować twarz? Agresor, morderca, ludobójca ma zachować twarz? Naprawdę Macron kompromituje zarówno siebie, jak i Francję.

A mamy przed sobą jeszcze kilkuletnią kadencję prezydencką tego polityka…

Cóż zrobić. Tak sobie Francuzi wybrali. Myślę, że posiadając tak silny sojusz z USA i Wielką Brytanią nie musimy się na szczęście za wszelką cenę oglądać na Francję. Natomiast możemy różnymi drogami próbować oddziaływać na społeczeństwo francuskie, by to z kolei zaczęło wpływać na zmianę stanowiska zajmowanego w tej sprawie przez ich prezydenta. Warto tu chyba przypomnieć, że gdy wprowadzono w Polsce w 1981 roku stan wojenny to ówcześni przywódcy RFN i Francji uznali, że nic się nie stało oraz że przyjmują ten fakt a także rozprawę z Solidarnością do wiadomości. I dopiero reakcja społeczeństw: niemieckiego oraz francuskiego, wymusiła na władzach obu krajów zmianę swego stanowiska. Tak się może stać również i teraz. Myślę, że jedną z dróg, by to osiągnąć jest systematyczne upublicznianie i po prostu pokazywanie rosyjskich zbrodni dokonywanych na Ukrainie.

Finlandia z wielkim entuzjazmem wstępuje do NATO. Powinniśmy postawić na zacieśnioną współpracę z Finami? W końcu jak nic innego łączy nas realizm w stosunku do imperialnej postawy Rosji i uzasadnione obawy o własne bezpieczeństwo.

Fiński żołnierz jest znakomity i udowodnił to już dawno choćby podczas tzw. Wojny zimowej toczonej z ZSRR, gdzie przecież wydawało się początkowo, że ten maleńki naród stoi na pozycji straconej w obliczu militarnej potęgi radzieckiej. Ostatecznie Finlandia straciła wówczas w efekcie tamtego konfliktu dość sporo swojego terytorium, jednak potrafiła bronić się przed radziecką agresją bardzo dzielnie i zaskakująco skutecznie. Uważam, że wszystkie kraje przyfrontowe, a do takich niewątpliwie w ogromnym stopniu należy właśnie Finlandia, powinny być związane bardzo ścisłym sojuszem, gdyż wszystkie one są narażone w znacznym stopniu na agresję zbrojną ze strony Rosji. Powinien to być taki sojusz wewnątrz NATO. W przypadku potencjalnej agresji rosyjskiej na którykolwiek z tych krajów, zanim NATO uruchomi odpowiednie mechanizmy i procedury pozwalające na zrealizowanie artykułu piątego Karty Atlantyckiej, państwa przyfrontowe Sojuszu Północnoatlantyckiego powinny wdrażać wzajemną współpracę i mieć gotowy scenariusz wspólnych działań wobec napaści rosyjskiej. Mówimy tu o pewnym rodzaju sojuszu wewnątrz Sojuszu, obejmującym Polskę, państwa bałtyckie, Finlandię, Słowację, Rumunię, ale również Ukrainę, która członkiem NATO obecnie nie jest. Te wymienione kraje powinny funkcjonować w pełnej gotowości i mieć przygotowane scenariusze natychmiastowego reagowania w przypadku rosyjskiej agresji na którykolwiek z nich.

 

 

spisał ren