Czy zwalnianie dziennikarzy jakie widzimy w „Rzeczpospolitej” nie przypomina ci czarnych kart komunizmu?

 

Nawet Cezary Gmyz porównał to do czasu weryfikacji dziennikarzy w stanie wojennym. Nie byłem weryfikowany, bo nie byłem dziennikarzem, ale znajomi mówili, że chciano, aby składali deklaracje lojalności, również poprzez teksty. Będę na demonstracji pod siedzibą „Rzeczpospolitej”, aby wesprzeć nietuzinkowego dziennikarza jakim jest Cezary Gmyz. Nie będę już kupował „Rzeczpospolitej”, bo nie może być tak, że zabiera się Podstawowa Organizacja Partyjna i wyrzuca dziennikarza. Wolności słowa jest mało w Polsce i uważam, że nie ma na nią już miejsca w gazecie, którą kupowałem, którą czytałem. To przypomina czas gdy krajem kierowano z budynku KC PZPR, gdy nie dawano pisać prawdy. Teraz wyrzuca się już dziennikarzy bez żadnego wstydu.

 

Ufam Czarkowi Gmyzowi, bo wyciągał wstrząsające sprawy i pisał o nich bardzo rzetelnie. To był znak rozpoznawczy „Rzepy”. Jednak w jakimś stopniu tracąc ją, pole wolnego słowa się zawęża.

 

Tak. Również go bardzo cenię i przez tą stratę pole wolności słowa w mediach się zawęża. Zgadzam się.

 

Czy ludzie chcący wyjaśnić Smoleńsk dostali kolejnego kopniaka? Znów skuleni, prostują się. Z tego upokarzania rodzi się bunt?

 

To, że właściciele „Rzeczpospolitej” tak ostro postąpili to właściwie mnie dziwi. To, że ludzie się rozprostowują widać było jeszcze we wrześniu na manifestacji w obronie TV Trwam. To nie była tylko stara gwardia „Solidarnościowa”, ale szli młodzi, w pełni świadomi po co w tej manifestacji idą. Ze swoimi poglądami również jeśli chodzi o dzisiejsze media. Do coraz większej liczby osób dociera, że to, co mówiła władza o katastrofie smoleńskiej to były kłamstwa. To już dziś widać. Byłem na UKSW, na otwartej części naukowej konferencji o katastrofie smoleńskiej, tam było dużo studentów, którzy z uwagą przysłuchiwali się co mówią profesorowie nie tylko Binienda i Nowaczyk, ale ci z Politechniki Warszawskiej czy AGH. To nie są już głosy „niedouczonych ekspertów”. Młodzi upominają się o prawdę. Poszukują jej.

 

Dlaczego powiedziałeś, że dziwi cię to, że tak ostro postąpili właściciele „Rzeczpospolitej”.

 

Bo to jest wyraz ich niemocy. Co oni mogą dale robić? Próbować dalej i dalej kneblować? To jest właśnie słabość.

 

Zwolniono też „Rzeczpospolitej” Bartosza Marczuka, który był w czasie publikowania artykułu Gmyza na urlopie...

 

To jest przykład tego walenia na oślep. Ich wściekłość jest nieprawdopodobna, że koszą równo z trawą, ale to jest wyraz słabości. Rozmawiałem dzisiaj z jednym człowiekiem z PO i powiedziałem mu, że doprowadzą do tego, że weźmiemy się za łby jeśli nie ustąpią o krok, nie powołają komisji, nie oddadzą sprawy w ręce ekspertów. Inaczej będzie rzeź. Oni jednak jeszcze do tego nie dojrzeli. Wiele zwiastuje już jednak zmiany.

 

Czy manifestacja pod redakcją „Rzeczpospolitej” się do tego przyczynia?

 

To tak jak solidarność w stanie wojennym z internowanymi, z represjonowanymi. Ona pomaga tym, którzy cierpią. To nie skutkowało natychmiastowym rezultatem, przyznaniem się rządzących do błędu, ale władza z czasem się cofała. I ona tej lawiny już nie zatrzyma. Coraz więcej ludzi już jej nie wierzy.

 

Czy Donald Tusk boi się Rosjan?

 

On kiedyś w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” nazwał Kwaśniewskiego, który został prezydentem - człowiekiem bez właściwości. Według Tuska on nie miał ani kwalifikacji ani moralnego prawa, aby zostać prezydentem. On nie rozumiał, że sam nie ma tych cech, że sam jest człowiekiem bez właściwości. Jak się gra tak jak on z KGB i Putinem to wie, że sprawę smoleńską przegrał. Jest inteligentny i wie, że się z błota już nie otrzepie, bo nie załatwił tego w sposób taki jak polski premier powinien. Nie obronił polskich spraw. Poddał im się. On ma świadomość klęski.

 

Dlaczego więc nie chce się cofnąć?

 

Jego strach przed społeczeństwem, przed rozliczeniem powoduje, że ciągle brnie. Już nie długo.

 

ADAM BOROWSKI O WOLNOŚCI

 

Rozmawiał Jarosław Wróblewski