CYTATY:

Rafał Ziemkiewicz: ("Do Rzeczy", nr 36/2014): „W naszym interesie jest, aby ta wojna trwała jak najdłużej, bo angażuje ona zarówno rosyjski imperializm, jak i ukraiński nacjonalizm o ponad tysiąc kilometrów od naszej granicy”;

„Trzeba się liczyć z możliwością, że przyjdzie nam kiedyś współpracować z Rosją przeciwko najbliższym sąsiadom".

("Jakie piękne samobójstwo"): "... jedyną bezcenną w życiu narodów jest biologiczne przetrwanie, a w polityce istnieje zawsze jakieś mniejsze zło, które trzeba wybrać, by uniknąć większego."

Piotr Zychowicz ("Do Rzeczy", nr 36/2014): „W interesie Polski leży, aby konflikt na Ukrainie był przewlekły. Im dłużej Putin będzie zajęty Ukrainą, tym później przyjdzie do nas”;

Nie ma powodu, żeby Polska dla ratowania Ukrainy kładła głowę pod topór”;

Trudno dopatrzeć się logiki w stwierdzeniu, że powinniśmy podążyć na pomoc Ukrainie, bo po Ukrainie przyjdzie kolej na nas”

KOMENTARZ

Rosyjski Blitzkrieg chwilowo zatrzymał się. Rosja przegrupowuje siły. Z pewnością możemy oczekiwać kolejnej odsłony tej wojny. Teraz „niedźwiedź” zajęty będzie umacnianiem zajętego terytorium, trawieniem zdobyczy (choć niewykluczone, że się nią udławi). Polityczną promocją „Noworosji”.

Tymczasem na naszym podwórku od lat toczy się wojna o umysły i serca Polaków. Prowadzi ją Rosja za pomocą licznych fundacji, które możemy zbiorczo nazwać „światłem Gazpromu”. Fundacje rosyjskie finansują działalność licznych przedsięwzięć medialnych, instytutów kultury i think tanków, które przygotowują propagandowo teren do realizacji kolejnego etapu agresji. Jej kryptonim to projekt „Nowopolska”.

W tych warunkach Rafał Ziemkiewicz i Piotr Zychowicz uczą nas „realizmu historycznego”. Zauważając, iż „jedynym co obecnie wiąże Ukrainę z Polską, jest rosyjska agresja”, nawołują do cynizmu, postulują zachowanie bierności, podsycanej nadzieją, że konflikt ukraińsko-rosyjski potrwa możliwie jak najdłużej. Niech się zatem Ukraina wykrwawia powoli, może wówczas, pod razami rosyjskiego bata, nie popadnie w „recydywę antypolskiego szaleństwa” – czy tak oto, zdaniem Ziemkiewicza, mielibyśmy „przysparzać dobra Polsce, nie wyrządzając szkody Rosji”?

Uczmy się na błędach – nawołuje Ziemkiewicz. I sam podsuwa historyczne przykłady: porzućmy Jagiellońskie „sielankowe fantazmaty” stworzenia trwałego sojuszu z Ukrainą, mającego gwarantować nam wspólną politykę bezpieczeństwa. Przywołując „tragiczną w skutkach decyzję o rzuceniu się w 1939 roku na III Rzeszę, która kosztem Polski ocaliła mocarstwa zachodnie” apeluje, byśmy nie dali się podpuścić, nie drażnili Rosji, skoro w ewentualnej konfrontacji nie mamy żadnych szans. Trzeba przyznać, że tezy to oryginalne. Najwyraźniej autor ubolewa, że polska kampania wrześniowa nie była jednak „wojną udawaną” w stylu francuskim… To jednak jeszcze za mało. Ziemkiewicz każe liczyć się z ewentualnością, że kiedyś przyjdzie nam współpracować z Rosją przeciwko najbliższym sąsiadom. Aż żal, że w tym miejscu nie przywołuje historycznych analiz, bo nam pozostaje w żywej pamięci jeden tylko bratni sojusz polsko-radziecki, naznaczony wszakże przez naszych „najlepszych przyjaciół” krwią pomordowanych żołnierzy niepodległościowego podziemia.

Ziemkiewicz pospołu z Zychowiczem nawołują do patriotyzmu białej flagi, uprawiania sztuki odsuwania rosyjskiej agresji, kpiąc z idei przygotowania Polski do agresji (Armia Krajowa), kpiąc z heroicznych czynów żołnierskich naszych dziadów, siejąc neoendeckie trucizny. Jak uczył nas Józef Piłsudski: „w czasach kryzysu strzeżcie się agentur”. Strzeżmy się zatem Korwina – Mikke, Michalkiewicza, Brauna, Ziemkiewicza, Zychowicza i innych fałszywych proroków, wciskających nam rosyjską propagandę, zapraszanych na prelekcje do salek katechetycznych w całym kraju.

Ziemkiewicz wyraża przekonanie, że zapaleńcy wzywający Polskę do bezwarunkowego wsparcia ukraińskiej walki o wolność, gdyby przyszło im rzucić na szalę życie własne lub swoich najbliższych, „nie byliby tak wojowniczy, jak wtedy, gdy namawiają do ryzykowania dobra wspólnego”. Zatem w tchórzliwym kunktatorstwie upatruje on szansy na ocalenie naszej polskiej skóry, a kto wie – może nawet na przyszły sojusz z Rosją? Panie Ziemkiewicz, niech pan mówi za siebie! Żeby odsunąć od Polski agresję Rosji, musimy natychmiast pokazać, że będziemy się bić, że – w razie agresji - Rosjanie zginą na naszej ziemi. Polakom nie brakuje hartu ducha do walki. Potrzebujemy sprawnie zorganizowanej obywatelskiej armii krajowej, ćwiczeń i broni.

Rosja gardzi każdą słabością, a respekt okazuje tylko wobec siły i odwagi. Taką odwagą imponuje dziś Polakom Ukraina.

Tadeusz Grzesik