- Właśnie przeczytałam wiadomość o koncercie na rzecz cudzoziemców przy granicy białoruskiej p.t. "Chopin też był uchodźcą" – pisze w mediach społecznościowych Danuta Piekarz.

Problem w tym, że... Chopin nie był uchodźcą. Wybierał się do Paryża od dłuższego czasu, wiedząc, że w Warszawie już więcej nie osiągnie, wyjechał jeszcze przed powstaniem, z paszportem i wszystkimi dokumentami, wszystko normalnie i legalnie... do tego stopnia, że w Paryżu otrzymał propozycję zostania pierwszym muzykiem cara, a było to możliwe dlatego, że nie należał do grona powstańczych uchodźców.

Chopin odpisał, że choć zdrowie nie pozwoliło mu na udział w powstaniu, całym sercem je popierał, więc nie może przyjąć carskiej propozycji... i dopiero wtedy zamknął sobie możliwość powrotu. Ale może ten tytuł koncertu nie jest przypadkowy... wszak dziś staje się normą nazywanie uchodźcami ludzi, którzy opuszczają swój kraj w poszukiwaniu lepszego życia, choć w ojczyźnie nic im nie grozi.

Ja jednak wolę precyzję terminologiczną...

 

mp/facebook/danuta piekarz