- Nie ma abstrakcyjnego Kościoła. (...) Jest Kościół ziemi, z której się wyrasta, a ta ziemia ma swój smak i swoje piękno i swoje barwy. A dzięki Kościołowi ta ziemia łączy się z niebem - mówił czwartego dnia rekolekcji w Duszpasterstwie Akademickim „Beczka" abp Marek Jędraszewski.

Metropolita krakowski rozpoczął rozważania od nawiązania do liturgii słowa, w której jest mowa o prawie, jakie daje Bóg Izraelitom zaraz po ich wyjściu z niewoli. 

- Właśnie wtedy kiedy opadły wielorakie więzy, otrzymują poprzez Mojżesza prawo od Boga w postaci Dekalogu. I Mojżesz mówi im, że to prawo jest ważne, co więcej ono ma zaprowadzić ich do ich nowej ziemi, do ich prawdziwej ojczyzny, to prawo będzie miało kształtować także sposób ich życia i postępowania w ziemi obiecanej.

Tę sytuację Izraelitów arcybiskup porównał do sytuacji Kościoła w Polsce, trwającej od czasów rozbiorów przez wszystkie zawiłe koleje historii, kiedy to Kościół był dla Polaków jedyną rzeczywistością prawdziwej wolności.

Metropolita nawiązał także do dotyczącego demokracji fragmentu encykliki Jana Pawła II „Centesimus annus", w którym pisał: „Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm". Arcybiskup przypomniał, że słowa te spotkały się z nieprzychylnymi komentarzami w Polsce, która dopiero podnosiła się z niewoli i demokrację rozumiała jako możliwość robienia tego, co się chce. Miesiąc później do Polski przyjechał Jan Paweł II.

- Czekano na jego słowo. Czekano na to co powie właśnie wtedy, kiedy wychodziliśmy, można powiedzieć językiem biblijnym, z domu niewoli. Kończyła się rzeczywistość narzuconego w Jałcie Polsce i tej części Europy komunizmu. Kończyła się ta epoka. Zaczynało się otwarcie (...) na pewien świat wolności. To był przełomowy czas. (...) Jawiło się także dość powszechne zauroczenie wolnością i to wolnością pojętą jak najbardziej absolutystycznie: (...) jesteście wolni możecie robić co chcecie. Taka była w mentalności powszechnej koncepcja demokracji - tłumaczył metropolita.

Papież mówił wtedy o przykazaniach, o Dekalogu i podkreślał konieczność zachowania ich także w czasach wolności.
- A więc jeśli budowanie wolności to na prawie - rozwijał myśl papieża arcybiskup. - I to prawo Jan Paweł II rozumie bardzo szeroko. Jako prawo, które jest wpisane w ludzką naturę, bo nie trzeba należeć do starego przymierza i nie trzeba być wyznawcą Ewangelii. Wystarczy, że się jest człowiekiem i odkrywa się w sobie swoisty zapis moralności, swoisty moralny kod genetyczny, który określa jak mamy żyć, jak mamy postępować, określa, formułując swoje zasady poprzez sumienie.

Metropolita, rozwijając dalej papieską myśl, tłumaczył, że Dekalog jest prawem ustanowionym dla naszego dobra.
- To prawo dane przez Boga nie jest po to, żeby nas po raz kolejny wprowadzić w świat zniewolenia. To prawo jest dla naszego dobra. Tym prawem powinniśmy się (...) szczycić. To prawo jest dla naszego dobra także dlatego, że rodzi dobro.

Arcybiskup wspominał, że tamte słowa Jana Pawła II na polskiej ziemi wzbudziły negatywne komentarze.

- Kościół jako instytucja, która głosi Dekalog, dwa przykazania miłości, której swoistą konstytucją jest osiem błogosławieństw z kazania Pana Jezusa na Górze, ten Kościół jest instytucją opresyjną. Nie jest już przestrzenią wolności, przeciwnie - zniewolenia.

Metropolita przywołał także fragment eseju „Antychryst" Friedricha Nietzschego, w którym autor oskarża Kościół o największe zepsucie i ogłasza jego koniec.

W drugiej części homilii arcybiskup rozważał poemat „Stanisław", pisany przez kard. Wojtyłę w Rzymie, tuż przed konklawe. Przyszły papież rozważa w nim istotę Kościoła, który, jak mówił arcybiskup, jest sakramentem istnienia w Bogu. Metropolita podkreślił także, że kard. Wojtyła pisze o Kościele polskim, którego jest częścią, z którego wyrasta.

- Nie ma jakiegoś abstrakcyjnego Kościoła, nawet jeśli się jest w Rzymie tuż przed konklawe. Jest Kościół ziemi, z której się wyrasta. A ta ziemia ma swój smak i swoje piękno i swoje barwy, a dzięki Kościołowi ta ziemia łączy się z niebem, bo to przez Kościół coś jest związane lub będzie rozwiązane - mówił arcybiskup. Przyszły papież w poemacie wskazywał także na męczenników (wśród nich pierwszego - św. Stanisława) jako szczególnych świadków Kościoła polskiego, którzy gotowi byli raczej umrzeć dla Chrystusa niż sprzeniewierzyć się Jego prawu.

- Nasz czas, czas Kościoła, czas wszystkich jego córek i synów to czas, w którym tworzy się zarys tego szczególnego splotu wolności, wolności takiej, jakiej poza Kościołem nie ma. Wolności, której świat w Kościele ani nie rozpoznaje ani uznać nie potrafi, ale przecież wolności, ku której wyzwala nas nasz Pan Jezus Chrystus - zakończył metropolita.

Justyna Walicka/diecezja.pl

mod