Przemówienie abp. Stanisława Gądeckiego na rozpoczęcie spotkania na Jasnej Górze, z okazji 50. rocznicy listu biskupów polskich do niemieckich

Umiłowani Bracia w Biskupim Posługiwaniu
Kochani Bracia i Siostry

 Dziękując dzisiaj Panu Bogu za to, co dokonało się 50 lat temu, w postaci listu biskupów polskich do biskupów niemieckich, jako chrześcijanie zastanawiamy się nad teologicznym sensem tego gestu.

1.             Po pierwsze wyznajemy, że wszelkie autentyczne pojednanie pochodzi od Boga. Gdy człowiek - popychany przez Złego i pociągnięty własną pychą - nadużywa wolności danej mu ku miłowaniu i wielkodusznemu poszukiwaniu dobra i odmawia posłuszeństwa Bogu; gdy zamiast odpowiedzieć miłością na miłość Boga, przeciwstawia się Mu niczym rywalowi, łudząc się i przeceniając swoje siły, Bóg, mimo całej przewrotności człowieka, pozostaje wierny w miłości. Bóg „bogaty w miłosierdzie” - jak ojciec z przypowieści o marnotrawnym synu - nie zamyka serca dla żadnego ze swoich  synów. Oczekuje na nich, szuka ich, odnajduje tam i wzywa, by gromadzili się wokół Jego stołu w świątecznej radości przebaczenia i pojednania.

Ta inicjatywa Boga urzeczywistnia się i objawia w odkupieńczym akcie Chrystusa, który promieniuje na świat poprzez posługę Kościoła. Ti Chrystus objawił nam, że Bóg jest miłością i dał nam nowe „przykazanie nowe”, a równocześnie tę pewność, że droga miłości otwiera się dla wszystkich ludzi, a zatem, że wysiłek skierowany ku przywróceniu powszechnego braterstwa nie jest daremny. Chrystus, zwyciężając przez swoją śmierć na krzyżu zło i moc grzechu, swoim pełnym miłości posłuszeństwem przyniósł wszystkim zbawienie i stał się dla wszystkich „pojednaniem”. W Nim Bóg pojednał ze sobą człowieka.

Kościół, przepowiadając dalej posłanie o pojednaniu głoszone przez Chrystusa. Mówi w imieniu Chrystusa, powtarzając przytoczone już wezwanie św. Pawła apostoła: „spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień. W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem”.

Kto przyjmuje to wezwanie, ten uczestniczy w ekonomii pojednania i doświadcza prawdy zawartej w słowach św. Pawła, według których Chrystus „jest naszym pokojem. On, który obie części (ludzkości) uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur — wrogość ..., wprowadzając pokój, (aby) [w ten sposób] jednych, jak i drugich znów pojednać z Bogiem” (por. Reconciliatio et poenitentia, 10).

2.             Po drugie, kto rozumie nieustającą miłość Boga do człowieka, ten wyznaje swoją niewierność względem Bożej miłości. Wyznaje swoje grzechy i wypowiada «mea culpa», odwołując się do liturgicznej modlitwy Confiteor, która każdego dnia wprowadza nas w liturgię eucharystyczną. Kapłan i świeccy, Każdy w swoim imieniu, indywidualnie i wszyscy razem przed Bogiem i w obecności braci i sióstr wyznają, że zgrzeszyli, że ciąży na nich wina, a nawet wielka wina. Z jednej strony mówi się w pierwszej osobie: to «ja» zgrzeszyłem. Nie wyznaję zatem grzechów innych, nie wyznaję grzechów popełnionych anonimowo przez zbiorowość, ale wyznaję je jako «ja»; zarazem jednak wszyscy członkowie wspólnoty w swoim «ja» mówią «zgrzeszyłem», a więc cały Kościół żywy, żyjący w swoich członkach mówi: «ja zgrzeszyłem». Tak więc w tej wspólnocie «wyznawania grzechów» zawiera się obraz Kościoła ukazany w konstytucji Lumen gentium,  8): „Kościół jest święty, ale zarazem — aby być święty — potrzebuje oczyszczenia i kroczy nieustannie drogą pokuty, która jest zawsze jego drogą, i w ten sposób dostępuje zawsze niezbędnej odnowy. Ten obraz Kościoła, zarysowany przez Sobór i urzeczywistniany każdego dnia w liturgii, odzwierciedla z kolei obraz ukazany przez ewangeliczne przypowieści — przypowieść o kąkolu i pszenicy, przypowieść o sieci, która zagarnia ryby dobre i złe. W swoich dziejach Kościół wciąż na nowo odnajdywał w tych przypowieściach własną rzeczywistość. W ten sposób bronił się przed tezą, jakoby był wyłącznie święty. Kościół Chrystusa, który przyszedł, aby szukać grzeszników i nie wahał się zasiąść do stołu z grzesznikami, nie może być Kościołem stojącym poza rzeczywistością grzechu, ale jest Kościołem, w którym można znaleźć kąkol i zboże, ryby wszelkiego rodzaju. Tak więc to «ja» wyznaję grzechy, ale we wspólnocie z innymi, wyznaję grzechy przed Bogiem, ale proszę braci i siostry o modlitwę, to znaczy w tym wspólnym wyznawaniu grzechów przed Bogiem szukam wspólnego pojednania.

Innym modelem wyznawania grzechów są psalmy pokutne, zwłaszcza te, w których Izrael wyznaje grzechy popełnione w ciągu całych swoich dziejów, grzechy swoich ojców, grzech nieustannego buntu, od czasów najdawniejszych do chwili obecnej. Mówi się w nich także o grzechach dawnych, o historii grzechu. Izrael modli się w ten sposób nie po to, aby potępić swoich ojców, ale żeby w dawnych grzechach rozpoznać swoją obecną sytuację i przygotować się do nawrócenia i przebaczenia. Chrześcijanie zawsze modlili się tymi psalmami razem z Izraelem i w ten sposób odnawiali w sobie tę samą świadomość, a mianowicie, że także nasza historia jest podobna do opisanej w psalmach, jest historią buntów, grzechów, ułomności. My także to wyznajemy nie po to, aby potępiać innych, ale by poznać samych siebie, aby otworzyć się na oczyszczenie pamięci i na prawdziwą odnowę nas samych. Można by przytoczyć wiele przykładów takiej postawy z dziejów Kościoła. Chciałbym tu przypomnieć tylko jeden: Maksyma Wyznawcę, który w VII w. odnosił wszystkie te samooskarżenia ze Starego Testamentu do chrześcijaństwa: to o nas mówi Jeremiasz, o nas mówi Mojżesz, o nas mówi Micheasz. Z kolei komentując Ewangelię, żywe dyskusje Chrystusa z Żydami, Maksym powiada: «My jesteśmy gorsi od Żydów, których ganił Chrystus»; i dalej pyta: «czy możemy nazywać się chrześcijanami my, którzy nie mamy w sobie nic z Chrystusa? Zamiast być świątynią Chrystusa, jesteśmy jak targowisko, jak jaskinia zbójców».

«Mea culpa» dotyczy grzechów przeszłości, wyznajemy je dlatego, ponieważ nie pamiętając o dawnych grzechach nie możemy zrozumieć sytuacji dzisiejszej. Kościół współczesny nie może czynić z siebie trybunału, który osądza poprzednie pokolenia. Kościół nie może i nie powinien przyjmować dzisiaj postawy aroganckiej pewności siebie, czuć się wolnym od grzechu i wskazywać jako źródło zła jedynie grzechy innych, grzechy przeszłości. Wyznanie tych grzechów nie zwalnia z obowiązku uznania grzechów teraźniejszości. Ono ma służyć obudzeniu własnego sumienia i ma otwierać nam wszystkim drogę do nawrócenia.

3.             Po trzecie, idąc za św. Augustynem, jesteśmy przekonani,  że chrześcijańskiej wyznanie grzechów, confessio peccati będzie zawsze towarzyszyła confessio laudis. Szczery rachunek sumienia pozwala nam zobaczyć, że we wszystkich pokoleniach uczyniliśmy wiele zła, ale także, że mimo naszych grzechów Bóg nieustannie oczyszcza i odnawia Kościół. Któż na przykład mógłby nie dostrzec, jak wiele dobra dokonało się w ostatnich 70 latach po wojnie. Byłoby przejawem braku rozwagi, gdybyśmy widzieli tylko własne zło, a nie dostrzegali dobra dokonanego za pośrednictwem wierzących. Według Ojców Kościoła synteza tego paradoksu winy i łaski zawiera się w słowach oblubienicy z Pieśni nad pieśniami: «Nigra sum sed formosa» — «Jestem splamiona grzechami, ale mimo wszystko piękna dzięki Twojej łasce i dzięki temu, czego Ty dokonałeś». Kościół może szczerze i z ufnością wyznawać grzechy dawne i obecne, wiedząc, że zło nigdy nie zniszczy go do końca, bo Bóg jest silniejszy (wypowiedź kardynała J. Ratzinger na temat dokumentu „Pamięć i pojednanie”). Mówiąc z perspektywy 50 lat po wymianie listów nie mogę nie wspomnieć o tym, że Episkopaty właśnie Polski i Niemiec dały Kościołowi i światu, dwóch papieży św. Jana Pawła II i Benedykta XVI. Oni są przykładem przyjaźni między naszymi narodami zbudowanej na chrzcie. 

4.             To wszystko musimy uwzględnić, medytując nad Listem biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 roku. Kiedy polscy biskupi wystosowali do swoich niemieckich braci list ze słynnym „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”, w swojej dalekowzroczności wyprzedzili oni epokę i w imię chrześcijańskiej miłości jako pierwsi wyciągnęli ręce do Niemców, choć – wobec ogromu wyrządzonych Polakom krzywd – ten gest winien był wyjść najpierw od Niemców. Co gorsza – niemieccy biskupi nie docenili tego niezwykłego kroku. Ich odpowiedź była „niewystarczająca” ze względu na lęk przed reakcją wypędzonych – jak wyznał w udzielonym sygnatariusz niemieckiej odpowiedzi abp Josef Stimpfle.

Jedną z osób, która już wtedy nie zgodziła się z bojaźliwą reakcją niemieckich biskupów był ówczesny ksiądz profesor Joseph Ratzinger. Opublikowane w 1968 roku memorandum tzw. Grupy z Bensbergu było właściwą odpowiedzią na polski list. Jego sygnatariusze – 160 katolickich intelektualistów, świeckich i księży – głośno zażądali uznania przez Niemcy granicy na Odrze i Nysie w imię pojednania z Polską i zjednoczenia Europy. Oryginał memorandum wystawiany jest dziś w Muzeum Historii Republiki Federalnej Niemiec w Bonn. Napis na gablocie zwraca uwagę na podpis Josepha Ratzingera pod tym dokumentem. On sam w liście do jednego z członków Grupy z Bensbergu wyraźnie zaznaczał, że jest „szczęśliwy z powodu tej inicjatywy, na którą tak długo czekał”.

5.             Bogu niech będą dzięki za nasze dzisiejsze spotkanie na Jasnej Górze. To właśnie na Jasną Górę Episkopat Polski zaprosił Ojca Świętego Pawła VI i biskupów z całego świata, w tym także biskupów z Niemiec, aby wspólnie świętować 1000-lecie chrztu Polski. Ówczesne władze komunistyczne nie zgodziły się na przybycie papieża do Polski. Nie mogli też przybyć na Jasną Górę biskupi z Niemiec. Była jednak łączność duchowa i właśnie w tej atmosferze kard. Stefan Wyszyński, Prymas Polski podczas Apelu Jasnogórskiego dnia 3 maja 1966 r. powiedział: „wnosimy prośbę do Ojca naszego, który jest w niebie: ‚I odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom’” (kard. S. Wyszyński, Na szlaku tysiąclecia. Wybór kazań, Warszawa 1996, s. 69). Dziś my staniemy ramię w ramię, biskupi niemieccy i polscy, aby powiedzieć, jesteśmy pojednani! Pojednani w Chrystusie i pojednani między sobą.

6.             Na koniec, myśląc o przyszłości, pragnę jeszcze raz przypomnieć słowa kardynała Wyszyńskiego ze wspomnianego Apelu Jasnogórskim: „Nienawiść prowadzi na cmentarze, miłość prowadzi do nowego życia”. Dlatego także i w naszych czasach nie może być miejsca na nienawiść z powodu pochodzenia, rasy czy wyznawanej religii tak wobec osób, które na naszym kontynencie mieszkają od lat, jak i wobec tych, którzy w ostatnich miesiącach przybywają z Bliskiego Wschodu. Jako chrześcijanie jesteśmy powołani do tego, aby dawać świadectwo miłości, a przez to budować nasz dom ojczysty na mocnym fundamencie (por. Mt 7,27-21).

Prośmy Jasnogórska Panią, naszą duchową Matkę, aby pomagała Kościołowi w Polsce i w Niemczech iść wiernie taką drogą.

 za: episkopat.pl