Abp Charles Chaput jest gospodarzem kolejnego Światowego Spotkania Rodzin. Jak podaje "Radio Watykańskie" w rozmowie z czasopismem „First Things”, że jest „bardzo zaniepokojony” debatą o nauczaniu Kościoła katolickiego na temat homoseksualistów rozwodników. Nie zwrócił jednak uwagi na rzekome „herezje”, jakie miałby się na Synodzie pojawiać. Wskazał na zupełnie inny problem. „Zamieszanie pochodzi od złego, a publicznym wizerunkiem, jaki wyłaniał się z synodu, było właśnie zamieszanie” – powiedział metropolita Filadelfii.

Arcybiskup nie uczestniczył osobiście w synodzie, dlatego wypowiada się jedynie na temat tego, co docierało do niego z mediów. A to, jak wszyscy wiemy, było niezwykle niejasne.

Trzeba zatem przyznać abp. Chaputowi, że jego uwagi są bardzo słuszne. Należy je ponadto rozciągnąć także na dyskusję, która trwała przed synodem. Wydaje się, że wielu hierarchów Kościoła – w tym sam papież – nie do końca zdaje sobie sprawę z roli, jaką w interpretacji słów, które wypowiadają, pełnią media.

Gdy liberalne media trąbią o rychłym „otwarciu” Kościoła na homoseksualistów i rzekomej zmianie doktryny, to trudno oczekiwać, by media konserwatywne milczały. Łatwo w tej sytuacji sięgać po ostre argumenty po obu stronach, co powoduje wśród wiernych bez wątpienia wielki chaos.

Abp Chaput podkreślił, że dokument końcowy synodu został dobrze poprawiony, choć – stwierdził – można było zrobić jeszcze więcej, by przezwyciężyć zamieszanie i jasno potwierdzić nauczanie Kościoła o małżeństwie i homoseksualizmie.

„Nikt nie jest przyjmowany do Kościoła na własnych warunkach. Jesteśmy przyjmowani na warunkach, które określa Jezus. Na tym polega bycie chrześcijaninem. Podporządkowujesz się nauczaniu Jezusa” – powiedział amerykański hierarcha.

bjad