W kontekście dzisiejszego dnia, gdy działaczki i organizacje proaborcyjne próbowały przekonywać ludzi do tego, że aborcja powinna być ogólnie dostępna, warto sobie zadać kilka pytań odnośnie wyimaginowanego, sztucznie wymyślonego tworu jakim jest wg działaczek feministycznych i organizacji pro-choice „prawo" do aborcji. Czyje prawa tak naprawdę są łamane i kto jest tak naprawdę dyskryminowany? Kim jest człowiek/istota ludzka?

Przeglądając stronę internetową Federy, jednej z polskich organizacji silnie lobbującej za aborcją, trudno mi doszukać się sprawiedliwości i przestrzegania praw człowieka. Z definicji życia i w świetle Konstytucji RP, gdzie mowa o prawnej ochronie życia każdego człowieka, jasno wynika, że życie ludzkie zaczyna się w momencie poczęcia. Dla aborcjonistów i działaczy proaborcyjnych życie ludzkie jest warte tyle co nic. Dodajmy, że życie ludzkie przed narodzeniem.

W „pięknie" zawoalowany sposób na swoich stronach internetowych opisują metody zabijania nienarodzonych dzieci. Wszystko po to, aby potencjalna przyszła „klientka" nie miała żadnych obiekcji co do tego czy zabić swoje dziecko, czy nie.

W opisie różnych metod aborcji znajdziemy interesujące stwierdzenia. Dowiemy się zatem, że:

- pod wpływem działania wymienionych medykamentów „dochodzi do obumarcia tkanki ciążowej, a następnie jej wydalenia",

- metoda próżniowa „polega na usunięciu zawartości jamy macicy poprzez odessanie próżniowe"

Dalej dowiemy się, że główną zaletą jednej z metod jest jej „naturalność" (też przez autorów napisana w cudzysłowie) gdyż „przypomina naturalne poronienie". No cóż, przecież „naturalnym" jest i niczym strasznym naturalnie poronić, według zwolenników aborcji oczywiście.

Możemy się również z tego opisu dowiedzieć, że niepokój towarzyszący aborcji metodą chirurgiczną występuje u części kobiet i związany jest ze...znieczuleniem. Tak to właśnie opisują. Nie ma tutaj mowy w ogóle o niepokoju czy wręcz strachu przed aborcją. Owszem są osoby, dla których sam fakt znieczulenia może być w jakimś stopniu niepokojący, ale generalnie sama świadomość jakiejkolwiek ingerencji chirurgicznej jest na tyle stresująca dla każdego człowieka, że o znieczuleniu myśli się zazwyczaj w kategoriach ochrony przed bólem. Proaborcyjne środowiska uważają, że lepiej przecież zwalić odpowiedzialność za niepokój na znieczulenie.

Jakby tego było mało, to dowiadujemy się z tego opracowania, że :

„Po dokonaniu operacji lekarz powinien dokonać kontroli odessanego materiału, aby uzyskać pewność, że ciąża została w całości usunięta". Medyczny odkurzacz który przysysa się do maleńkiego ciałka i rozrywa je na kawałki wykonuje zatem pracę, którą trzeba skontrolować. Trzeba przecież policzyć czy wszystkie rączki, nóżki, jelitka i maleńka główka zostały należycie wyrwane z łona matki.

W kontekście powyższego, nienarodzone dziecko jest:

a) tkanką ciążową

b) zawartością jamy macicy

c) materiałem

Pamiętajmy że nadal mówimy o istocie ludzkiej- o nienarodzonym dziecku.

Działacze proaborcyjni w ten sposób stawiając sprawę sami będąc jedynie byłą „tkanką ciążową", „zawartością jamy macicy" swoich matek, tudzież „materiałem" mogą o sobie powiedzieć: "szczęściarze", gdyż ich matki/ ich rodzice, mieli na tyle rozumu (odwagi?), że ośmielili się nazwać ich człowiekiem i nie „wydalili" ich z macicy. Ile dzieci tego szczęścia nie miało? Zbyt wiele. Póki dalej niektórzy ludzie będą popierać aborcję, póty wszyscy pozostajemy tak naprawdę dla nich jedynie urodzoną „zawartością jamy macicy".

Katarzyna Malcharczyk/Stopaborcji.pl