Nawet środowisko medyczne unika tego tematu, ukrywając przed podatnikami wszelkie związane z nią konkretne informacje. W rozmowie z kobietami, które spotkał dramat poważnej diagnozy ich nienarodzonego dziecka, personel szpitali używa specjalnego kodu językowego, aby zmodyfikować rzeczywistość. To bardzo niewygodny temat. Mówi się o możliwych terminacjach ze względów genetycznych, a nawet do nich namawia w mniej lub bardziej bezpośredni sposób.

Jak słusznie zauważa Lois Wingerson w „Unnatural Selection: The Promise and The Power of Human Gene Research” (1998) niewielu ludzi chce również zajmować się badaniem psychologicznych skutków aborcji genetycznych, czyli w przypadku tzw. chcianych, często zaplanowanych, wyczekiwanych dzieci. Dziennikarka publikująca w „The Economist”, „Science Digest”, „New Scientist” , pisze, że pomimo, że istnieje niewiele analiz, pokazują one, że

Aborcje genetyczne są bardziej traumatyczne od tych „na żądanie”.

Według jednego z badań, dzieje się tak dlatego, że „niszczą one marzenia i nadzieje” i „zmuszają matkę do aktywnego wzięcia udziału w śmierci dziecka, które sobie wyobrażała”.

Cytując prace naukowców z University of Wales, Wingerson pisze, że jakiekolwiek wsparcie udzielone kobiecie podczas konsultacji genetycznej jest „częścią bolesnej rutyny diagnostycznej i nie jest postrzegane jako pomocne na przyszłość”. Co więcej, twórcy tej analizy przedstawiają następstwa aborcji genetycznej, używając określenia „reakcja dotkliwej żałoby” (acute grief reaction), przywołująca skojarzenia z poczuciem głębokiego smutku i straty. Często jednak żałoba ta przeżywana jest bez pochówku (nie ma więc grobu dziecka, na który można przyjść), a nawet zdjęć upamiętniających jego istnienie na świecie, a do tego odbierana jest przez otoczenie jako porażka i zbywana milczeniem. Jedna na cztery kobiety uwzględnione w analizie naukowców z University of Wales nie zaszła w następną ciążę przez kolejne sześć miesięcy po aborcji. Jedna na sześć miała nadal poważne reakcje przeżywania żałoby. Wingerson zaznacza, że walijscy lekarze zalecili, aby każda kobieta usuwająca ciążę z powodów genetycznych, objęta była terapią przez trzy miesiące po niej.

Naukowcy z Yale za to porównywali skutki aborcji genetycznych po amniopunkcji, przeprowadzanych w zaawansowanej ciąży, z tymi w jej pierwszych tygodniach. Jak cytuje Wingerson: „proces żałoby zdaje się być tak samo intensywny i skomplikowany jak w przypadku późnej ciąży”.

Może badania te zainteresują niektórych polityków, przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia, Funduszu Zdrowia, Rzeczniczkę Praw Pacjentów czy chociaż studentów medycyny? Na pewno coś można zrobić, aby pomóc kobietom już wmanewrowanym w aborcję eugeniczną. I można też zmienić ustawę o planowaniu rodziny, ochronie płodu i warunkach dopuszczania przerywania ciąży, która z lekarzy, personelu szpitalnego i samej kobiety czyni wspólników zabijania nienarodzonych dzieci.

Natalia Dueholm

Źródła cytowane przez Lois Wingerson w „Unnatural Selection: The Promise and The Power of Human Gene Research” (1998):

„Grieving the Wanted Child: Ramifications of Abortions after Prenatal Diagnosis of Abnormality”, A. Kolker, B.M. Burke, Health Care Women International 14 (November-December 1993, 513-26.

“Sequelae and Support After Termination of Pregnancy for Fetal Malformation”, Lloyd and K. M. Laurence, British Medical Journal 290 (23 March 1995), 907-909.

“Attitudes of Patients After Genetic Termination of Pregnancy”, P. Donnai, N. Charles, R. Harris, British Medical Journal 282 (21 February 1981), 621-22.