Artykuł abp Fisichelli z "L'Osservatore Romano", opublikowany w marcu 2009, doprowadził do skandalu i zamętu w Kościele. Dopiero po wielu miesiącach o kulisach sprawy, która jest kłopotliwa także dla sekretarza stanu Stolicy Apostolskiego, Tarcisco Bertone, dowiedział się Ojciec Święty.

Dlatego już można przewidzieć, że gdy między 11 a 13 lutego spotkają się Watykanie członkowie Papieskiej Akademii Życia, (której przewodniczącym jest abp Fisichella), będzie naprawdę gorąco. Niektórzy członkowie akademii kontestują sam fakt, by abp Fisichella wystąpił na nim w roli przewodniczącego. Takie stanowisko zajmuje między innymi ks. prof. Michel Schooyans, Belg, emerytowany profesor katolickiego uniwersytetu w Louvain, uznany specjalista w antropologii, filozofii politycznej i bioetyce. Znany jest jako twardy przeciwnik aborcji.

Ks. Schooyans jest członkiem trzech komisji papieskich: nauk społecznych, św. Tomasza z Akwinu i właśnie ds. życia. Mając na uwadze zbliżające się spotkanie ks. Schooyans wystosował ostre oskarżenie przeciwko „pułapce”, w jaką wpadł abp Fisichella posługując się błędnym konceptem „współczucia” w artykule opublikowanym w „L'Osservatore Romano” 15 marca 2009 roku dotyczącym aborcji w tzw. sprawie Recife.

Artykuł przewodniczącego Papieskiej Akademii Życia wywołał wówczas ogromną burzę. Skończyło się tym, że Kongregacja Doktryny Wiary musiała opublikować „wyjaśnienie”.

Przypomnijmy fakty.

9-letnia Brazylijka została zgwałcona przez swojego ojczyma i zaszła w bliźniaczą ciążę. Usunęła ją, a osoby, które przyczyniły się do tego morderstwa, zostały ekskomunikowane przez miejscowego biskupa. Ta sprawa poruszyła całą Brazylię, ale głośno o niej było także w Europie.

Jako jedyni w Polsce opisaliśmy wówczas szczegółowy opis wydarzeń, który przedstawił ksiądz Edson Rodrigues, proboszcz parafii w Alagoinha, do której należy rodzina dziewczynki. Duchowny towarzyszył rodzicom ofiary. Według niego rodzina dziewczynki została poddana brutalnej i - co ważne - nielegalnej presji.

Biskup miejsca zrobił wszystko, by nie dopuścić do tragedii. Natomiast media milczały o roli, jaką w całej sprawie odegrała kuratorka społeczna Karolina Rodrigues i jej asystentka Marie-José Gomes oraz feministyczna grupa „Curumin".

Sprawę szczegółowo podsumowuje na swojej stronie internetowej znany watykanista Sandro Magister. Wcześniej, sprawa młodej Brazylijki sprowokowała burzliwą polemikę w Brazylii, ale również innych państwach, szczególnie we Francji. Dzienniki francuskie przywoływały „fanatyzm” i „zatwardziałość serca” Kościoła, a w szczególności arcybiskupa Olindy i Recife, José Cardoso Sobrinho, który oskarżył osoby nakłaniające dziewczynkę do wspomnianego czynu o podwójną aborcję. Po takim "przygotowaniu" medialnym opinia publiczna masowo wzięła w obronę dziewczynkę i tych, którzy „uratowali” ją dokonując aborcji.

Oskarżenie wobec Kościoła, odwołujące się do „współczucia”, były bardzo ostre i dotykały samego papieża, który zaledwie kilka tygodni wcześniej doświadczał ataków skierowane na niego w tzw. sprawie bpa Williamsona.

W związku z tym komentatorka "L'Osservatore Romano" Lucetta Scaraffia przebywająca wówczas w Paryżu zaalarmowała dyrektora watykańskiego dziennika Giovanni Marię Viana. Ten, w zgodzie ze swoim wydawcą, sekretarzem stanu Stolicy Apostolskiej, kard. Tarcisio Bertone, poprosił abp. Fisichellę o napisanie artykułu, który uspokoiłby ataki przeciwko Kościołowi i papieżowi.

Abp Fisichella napisał artykuł odnoszący się do brazylijskich wydarzeń związanych z bliźniaczą ciążą dziewięciolatki, aborcją i ekskomuniką. Kard. Bertone go przeczytał i zatwierdził słowo po słowie. Artykułu nie dano jednak do kontroli Kongregacji Nauki Wiary, a tego wymaga watykańska reguła, kiedy zajmowane stanowisko dotyczy doktryny.

Artykuł pojawił się po południu 14 marca na pierwszej stronie "L'Osservatore Romano", z datą 15 marca. Abp Fisichella napisał w nim, że przypadek brazylijskiej dziewczynki "został upubliczniony w prasie, ponieważ arcybiskup Olinda i Recife pospieszył się z ogłoszeniem ekskomuniki lekarzy, którzy pomogli w przerwaniu ciąży”. Ale "zanim pomyślano o ekskomunice”, trzeba było "obronić, pocałować, przytulić dziewczynkę” z tym "człowieczeństwem, którego my, ludzie Kościoła powinniśmy być doświadczonymi głosicielami i nauczycielami”. Ale „tak się jednak nie stało”.

Dalej czytamy: „Ze względu na jej bardzo młody wiek i stan zdrowia [niedojrzały'/>, życie [dziewczynki'/> było w poważnym niebezpieczeństwie wywołanym ciążą. Co robić w takim wypadku? Decyzja trudna dla lekarza i dla samego prawa moralnego. Wybory takie jak ten, pojawiają się każdego dnia (...) i sumienie lekarza znajduje się sam na sam wobec obowiązku powzięcia decyzji, co najlepiej należałoby zrobić”. Na koniec artykułu abp Fisichella zwrócił się bezpośrednio do dziewczynki: Jesteśmy po twojej stronie. (...) To inne osoby zasługują na ekskomunikę i nasze przebaczenie, a nie ci, którzy pozwolili ci żyć”.

Artykuł natychmiast wywołał skrajne reakcje: z jednej strony protesty obrońców życia od poczęcia, bez wyjątków, z drugiej strony aplauz zwolenników swobodnego dostępu do aborcji.

Uważając się za publicznie i niesprawiedliwie zdezawuowaną przez Watykan, archidiecezja Olinda i Recife zareagowała nazajutrz publikując specjalną notę na swojej stronie internetowej. W piśmie stwierdzono, że abp Fisichella wykazał w artykule, że nie został poinformowany o faktach i poddaje w wątpliwość samą naukę Kościoła w kwestii aborcji.

Jednocześnie Arcybiskup Cardoso Sobrinho zażądał od dostojników watykańskich publikacji swojej noty w "L'Osservatore Romano". Nie otrzymał jednak odpowiedzi.

Od tego momentu wielu biskupów z Brazylii i całego świata wyrażało swoją solidarność z abp. Sobrinho.

A tymczasem Watykan milczał. Stąd w mediach zaczęła pojawiać się teza, że według Kościół miał uznawać aborcję „terapeutyczną”. Co więcej, wydawało się, że teza ta znalazła wsparcie w deklaracji dyrektora biura prasowego Watykanu ojca Federico Lombardiego z 21 marca, w czasie gdy papież był w podróży do Afryki.

4 kwietnia "L'Osservatore Romano" krótko powróciło do sprawy, ale bez dania najmniejszej satysfakcji krytykom artykułu Fisichelli. Zrobiono wręcz coś przeciwnego. Watykański dziennik zacytował bardzo znaną laicką dziennikarkę Lucię Annunziati, byłą szefową włoskiej telewizji państwowej. Dziennikarka zauważała w Kościele „nigdy nie widzianą przejrzystość” i motywowała swój komplement w następujący sposób: „Odnoszę się do interwencji abp Fisichelli w sprawie brazylijskiej dziewczynki, opublikowanym przez 'L'Osservatore Romano'".

Dla wielu członków Papieskiej Akademii Życia, była to kropla, która przelała czarę. Jeszcze tego samego dnia, 4 kwietnia, 27 z 46 członków akademii, napisało list do swojego przewodniczącego, w którym proszą go o poprawienie „błędnych” pozycji, które sformułował w opublikowanym artykule. 21 kwietnia abp Fisichella odpowiedział im na piśmie, odrzucając ich prośbę.

4 maja 21 sygnatariuszy wspomnianego listu zwróciło się pisemnie do prefekta Kongregacji Doktryny Wiary kardynała Williama Levady, prosząc kongregację o deklarację wyjaśniającą doktrynę Kościoła w sprawie aborcji.

Kongregacja doktryny wiary przekazała list kardynałowi Bertone, ponieważ – jak wytłumaczono to autorom listu - „artykuł Fisichelli został napisany na prośbę kardynała sekretarza stanu i zatwierdzony jedynie przez niego”. Ze strony kard. Bertone nie przychodziła żadna odpowiedź, więc niektórzy członkowie Papieskiej Akademii Życia postanowili zwrócić się bezpośrednio do papieża.

Christine de Marcellus Vollmer (Wenezuelka mieszkająca w Stanach Zjednoczonych i przewodnicząca „Alliance for Family” oraz „Latin American Alliance for Family”), a także czterech innych członków akademii spotkało się dosłownie na kilka minut z Benedyktem XVI podczas środowej audiencji generalnej. Audiencje udało im się uzyskać dzięki staraniom kard. Renato Martino.

Pięciu akademików złożyło Ojcu Świętemu solidne dossier, na które w dużej mierze składały się artykuły prasowe, wszystkie oświadczające, że dzięki artykułowi Fisichelli Kościół definitywnie otworzył się na aborcję „terapeutyczną”.

Papież miał być zdumiony i zasmucony. - Trzeba coś z tym zrobić, zrobimy coś z tym – miał odpowiedzieć.

8 czerwca Benedykt XVI, po rozmowie z kard. Bertone, wydał rozporządzenie o publikacji deklaracji potwierdzającej, że doktryna Kościoła w sprawie aborcji pozostaje niezmienna. W międzyczasie archidiecezja Olinda i Recife wystosowała do Watykanu memorandum przedstawiające szczegółowe sprawozdanie z tego, co Kościół lokalny zrobił i robił, by pomóc dziewczynce i jej bliskim, i że do końca chronił ją i jej dzieci.

Memorandum kończyło się prośbą o sprawiedliwość dla arcybiskupa Sobrinho. Przyznanie mu racji wiązałoby się z tym, że abp Fisichella stałby się obiektem skargi kanonicznej.

W następnych tygodniach Watykan znowu milczał. Wówczas Christine de Marcellus Vollmer i pozostali akademicy zdecydowali się na gest skrajnej presji. Zagrozili podać się do grupowej dymisji. Dzień po dniu, wzrastała liczba zwolenników projektu zbiorowego odejścia. Doszło do 17 osób, kiedy 10 lipca "L'Osservatore Romano" opublikowało oczekiwane „wyjaśnienie” Kongregacji Doktryny Wiary à propos artykułu Fisichelli.

Nota, opublikowana bez nadania jej żadnego znaczenia, nie mówiła o tym, że artykuł abp. Fisichelli zawierał błędy, ale jedynie, że był obiektem „manipulacji i instrumentalizacji”. Retoryczny wybieg, który pozwolił abp. Fisichelli i kard. Bertone – członkom Kongregacji Doktryny Wiary – wyjść ze sprawy z twarzą.

Ale dla przewodniczącego Papieskiej Akademii Życia to nie koniec kłopotów. W najbliższym czasie znajdzie się oko w oko z członkami akademii, którzy ponownie żądają jego głowy.

We wspominanym artykule-oskarżeniu ks. Schooyans obnaża odnosi się do najważniejszego argumentu zwolenników zabijania nienarodzonych, którzy odwołują się do współczucia, by usprawiedliwić aborcję. Twierdzą oni, że uzasadnieniem jest współczucie wobec matki, która nie da rady znieść tego „brzemienia”, wobec dziecka, które będzie niepełnosprawne, wobec lekarzy, którzy podejmują „trudną” decyzję eliminując dziecko.

„Pseudo-współczucie, często przywoływane na korzyść autorów czynów będących w sobie złymi, takimi jaka aborcja, prowadzi więc do skandalu; zachęca się w ten sposób innych do popełniania ciężkich grzechów - pisze ks. Schooyans i dodaje, że "skandal, to pierwsza rzecz, której trzeba uniknąć".

Emerytowany profesor z Louvain dalej przekonuje, że "pseudo-współczucie prowadzi również do herezji, do rozdarcia w Kościele, ponieważ zachęca wiernych do oddalania się od sedna sprawy, do negocjacji tego, czego się nie negocjuje w doktrynie Kościoła: obowiązku szanowania niewinnego życia. Pseudo-współczucie wzmacnia skręt w kierunku „tyranii relatywizmu”, który obserwuje się u niektórych pasterzy lub teologów. Wreszcie, preudo-współczucie może zaprowadzić do sytuacji, w której doktryna Kościoła i naturalna moralność okazałyby się rezultatem procedury konsensusu i formułowałyby się w kompromisie".

"Jeśli zdamy sobie sprawę z kłamliwego i gwałtownego charakteru pseudo-współczucia, zaobserwujemy również, że ta ostrość [Kościoła'/> jest jedynie pozorna, a jest nawet wysokim wyrazem miłosierdzia. Jest ona koniecznym apelem o natychmiastową zmianę życia. Odmowa Komunii, z powodów, które przywołałem jest jedynie wyrazem miłości Kościoła dla najsłabszych, jest zaproszeniem do skruchy skierowanym do tych, którzy ryzykują pozostanie uzależnionymi w swoich grzechach, i którzy uzależniają do nich innych" - napisał belgijski duchowny.

W liście członek Papieskiej Akademii Życia przypomina też o odmowie Komunii św. dla katolickich polityków opowiadających się za aborcją:

Niektórzy, zwiedzeni przez pseudo-współczucie, wobec tych, którzy publicznie wypowiadają się przeciwko życiu, uznają, że Kościół jest w tych sprawach bardzo ostry. Kościół rzeczywiście nie oszczędza w słowach: (...) ci, którzy pozostają z uporem w grzechu ciężkim, nie będą dopuszczeni do komunii świętej”.

Magdalena Romaniuk/Chiesa.espresso.repubblica.it

/