Luiza Dołęgowska, fronda.pl: Czy uważa Pan, że pro-socjalne działania polskiego rządu wpłyną pozytywnie na  sytuację demograficzną w Polsce?

Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha i członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP:

- Zmiana w demografii jest procesem nie na lata, a na dziesięciolecia. Program 500 Plus jest programem obniżenia opodatkowania najuboższym w Polsce. Rząd wybrał biurokratyczny, a tym samym dosyć kosztowny sposób obniżenia tego opodatkowania. Można było to zrobić po prostu obniżając najbardziej dotkliwy podatek dla niezamożnych obywateli, czyli podatek VAT. W przypadku rodzin 23 proc. tego podatku od konsumpcji jest bardziej dotkliwe niż 18 proc. podatku PIT od dochodu. Tak czy inaczej 500 Plus przede wszystkim obniża opodatkowanie niezamożnym rodzinom w Polsce. Miarą jednak zmiany i nadziei na lepszy los jest poziom emigracji. W 2016 roku z kraju wyjechało kolejne 100 tys. Polaków. Poza Polską jest już ok. 2,5 mln naszych obywateli. 

- Co z tego wynika?

- To oznacza, że mamy sytuację, w której nawet jeżeli urodzi się więcej dzieci dzięki programowi 500 Plus, to dzieci te, kiedy wkroczą w dorosłe życie, najprawdopodobniej wyemigrują za granice mając tam lepsze perspektywy, niż niestety we własnej ojczyźnie. Stąd na razie 500 Plus - jeżeli w Polsce nie zmieni się jakość rządzenia a poprzez to i naszego życia - będzie programem „umożliwiającym” w większym stopniu zatrudnianie Polaków w obcych krajach. Dramatycznym i krytycznym „zasobem” w Europie są po prostu ludzie.
Kapitał jest martwy. To praca ludzka go ożywia. Nie ma co przejmować się kapitałem, którego jest w nadmiarze i z którym jego posiadacze nie wiedzą, co produktywnie robić. Lata temu na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos zauważono, że kapitały będą wędrować nie tam, gdzie jest tania praca - czyli do Chin i Azji, ale tam gdzie są jakiekolwiek zasoby tej pracy, to znaczy, że w Europie do Polski.

Rządy w Polsce prześcigają się w „ściąganiu” za wszelką cenę kapitału, nawet o złej reputacji, a nie przejmują się tym, że kapitał ludzki z Polski cały czas ucieka do innych, lepiej zarządzanych i zorganizowanych państw. Nie ma dziś takiej grupy zawodowej, łącznie z politykami, która by nie znalazła pracy na tzw. zachodzie. To już nie jest kwestia tylko lekarzy i pielęgniarek, których w kraju jest coraz mniej, ale i np. magazynierów. Wszystkie branże dotkliwie odczuwają brak pracowników, którzy są „przechwytywani” nie tylko wyższą płacą, ale przede wszystkim łatwiejszym i lepszym życiem za granicą.

- Ale chyba nie do końca tak jest, spójrzmy na niekontrolowaną emigrację z Afryki i Bliskiego Wschodu i enklawy przemocy w Europie Zachodniej, więc może być też odwrotny ruch: do Polski będą na przyjeżdżać ludzie zniechęceni islamizacją w Europie.

- Już to ma miejsce w przypadku niemieckich emerytów polskiego pochodzenia, którzy wracają do Polski z częścią niemieckiej emerytury, aby spędzić w ojczyźnie resztę życia. Polska pod tym względem może być interesująca dla innych obywateli Europy Zachodniej, chociaż trudno wygrać z Majorką i jej klimatem. Mimo to obywatele starej Unii zaczynają dostrzegać, że w Polsce jest po prostu dziś bezpieczniej niż u nich. Jedna z ambasad w Warszawie odbiera dziennie już po kilka telefonów z pytaniem o warunki przesiedlenia się do naszego kraju. Natomiast nasza ambasada w kraju skandynawskim przeprowadziła badania wśród pracujących tam Polaków i zapytała, co skłoniłoby ich do powrotu do Polski.

- Jaki był wynik tego badania?

- Okazało się, że byliby gotowi zaakceptować nawet mniejsze zarobki w Polsce po ewentualnym powrocie, czego jednak nie zrobią, bo we własnej ojczyźnie dla urzędników byli nikim. Na obczyźnie wykonują wcale nie jakieś wyrafinowane prace, tylko są robotnikami w fabryce. Jednak to tam poczuli, że są traktowani jak ludzie. Mają specjalnego urzędnika, który mówi w języku polskim i który im rozwiązuje problemy. To urzędnicy przyjeżdżają do nich do fabryki, aby nie musieli się zwalniać się z pracy jak w Polsce, żeby odstać swoje w urzędzie i coś załatwić.

Czy nie są to tylko marginalne przypadki?

- Nie, nie są marginalne. Urzędnicy są dla obywateli a nie odwrotnie. Świadectwa Polaków żyjących w Wielkiej Brytanii, Irlandii a coraz częściej na Słowacji są najlepszym tego dowodem. Dziś emigracja nie jest sprawą samych pieniędzy, ale jakości życia. Większość spraw jest prostsza, bardziej zrozumiała. Dlatego kolejny rząd może przegrać konkurencję o własnych obywateli, jeżeli nie zmieni jakości państwa.

- Które to są kraje, w których tak pięknie się Polakom wiedzie?

- Wiele krajów już dawno dostrzegło, że obecność u nich Polaków jest dla ich bezapelacyjnie korzystna. Stąd w Niemczech - w Berlinie, czy innych miastach można rejestrować działalność gospodarczą w języku polskim i to w kilkanaście minut, z prawem działania na terenie całej Unii. To naprawdę było jedno okienko, gdzie już nic więcej nie trzeba było robić. Nie tak jak w Polsce, gdzie rejestracja w jednym okienku trwa wiele tygodni. Polacy w Niemczech wyprzedzili Turków pod względem rejestrowanych firm. Wystarczy spojrzeć na mapę aby zobaczyć, gdzie są największe poza krajem skupiska Polaków i uczciwie porównać, co jest w tych krajach lepsze dla Polaków niż w samej Polsce.

- Jaka z Pana strony byłaby rada w sprawie tego,  to co zmienić, aby łatwiej się żyło w Polsce?

- Można skorzystać ze 100-lecia odzyskania niepodległości do zmiany instytucji i prawa państwa polskiego, dla których obywatel jest ciągle podejrzanym, przestępcą albo wrogiem. Tzw. politykę prorodzinną trzeba zastąpić polityką rodzinną, zwłaszcza dla firm rodzinnych, które dają pracę polskim rodzinom. Należy wyrównać szanse firmom rodzinnym wobec zachodnich korporacji, które cieszą się niezrozumiałymi dla obywateli przywilejami kolejnego rządu.

Jeżeli uczciwe traktuje się swoją deklarację wyborczą o zwiększaniu dobrobytu Polaków i kapitału w rękach naszych przedsiębiorców, to trzeba zredukować podatki. Wysokość podatków ogranicza rozwój polskiej rodziny. To nie sposób, by najpierw zabrać pieniądze rodzinie opodatkowując jej pracę i wydatki, a potem je zwracać w formie 500 Plus. Można mniej zabierać, aby to rodzina miała więcej a nie administracja, która sporą część pieniędzy „na rodzinę” sama konsumuje. Więcej pieniędzy w kieszeni polskich rodzin, to więcej ich samodzielności, a w rezultacie i niepodległości.

Dziękuję za rozmowę.