Na początku cytowanego przez agencję BiełTA komunikatu samozwańczy prezydent Białorusi pisze o konieczności „zachowania niezależności i autonomii, utrzymaniu pokoju, umacnianiu wartości chrześcijańskich i wzajemnej otwartości” w obecnych „trudnych i kontrowersyjnych czasach”. Dalej zapewnia, że jego kraj dąży do „harmonijnego rozwoju stosunków dwustronnych i demonstruje chęć budowania mostów przyjaźni, a nie murów granicznych z drutu kolczastego”. W ten sposób Łukaszenka nawiązuje do zapory na polsko-białoruskiej granicy, którą polskie władze zostały zmuszone zbudować wobec prowadzonej przez jego reżim „operacji Śluza”, w ramach której próbuje wywołać kryzys migracyjny w naszym kraju za pośrednictwem sprowadzanych w tym celu migrantów z Bliskiego Wschodu.

Dyktator postanowił też odnieść się do polskiego rządu.

- „Niestety zwykli obywatele waszego kraju muszą dziś płacić za rażące błędy niecnych polskich polityków. Sztucznie tworzone fałszywe obrazy wrogów na Białorusi i Rosji pogorszyły standard życia wszystkich Europejczyków, podważyły zaufanie w stosunkach międzynarodowych i zmusiły miliony ludzi do cierpienia”

- napisał.

Dodał, że ma nadzieję, iż „ludzie za Bugiem zdadzą sobie z tego sprawę i dokonają właściwego wyboru podczas kolejnej kampanii politycznej”, a nowa władza w Polsce pozytywnie odpowie na „otwarte stanowisko Białorusinów”.

Jaka miałaby być to władza Łukaszenka mówił już w 2021 roku w białoruskiej telewizji.

- „Jest potężna opozycja. Donald Tusk – Platforma Obywatelska. U władzy jest PiS – Prawo i Sprawiedliwość. Ten szalony Kaczyński, Morawiecki i Duda. Trio”

- stwierdził dyktator.

Przekonywał wówczas, że powrót Donalda Tuska na polską scenę polityczną doda sił polskiej opozycji, która przejmie władzę i wreszcie Mińsk „będzie miał z kim rozmawiać”.