Jak stara się w nim przekonywać sędzia Agata Trzcińska występ tzw. drag-queen mieścił się w granicach dopuszczalnej - jej zdaniem - wolności artystycznej.

„Nie negował, że w czasie występu w tył lalki wbił nożyczki, aby z lalki mogło zejść powietrze – co symbolizować miało utratę stanowiska przez Marka Jędraszewskiego, w związku z wypowiedziami przez niego słowami o „tęczowej zarazie” – czytamy w uzasadnieniu autorstwa sędzi Trzcińskiej.

Dalej jest równie ciekawie: „Oskarżony nie może ponosić odpowiedzialności za to w jaki sposób zmanipulowano interpretację jego występu w materiałach opublikowanych w internecie na potrzeby wzbudzenia zainteresowania mas, wywoływania burzy medialnej”.

„Tym samym Sąd w zachowaniu oskarżonego, który miał wykonać coś na kształt tańca z gołą lalką, do której przymocował wizerunek osoby publicznej, nie dopatrzył się znieważenia i uznał, że występ ten mieścił się w granicach wyznaczonych wolnością artystyczną, wolnością słowa, prawem do krytyki i wyrażenia opinii” – puentuje swe popisy sędzia Trzcińska.

Wygląda więc na to, że sędzia z Poznania nie miałaby nic przeciwko temu, by to jej zdjęcie doklejone zostało na twarz lalki, dźganej nożyczkami przez Marka M., w ramach wyrażania przynależnej mu wolności artystycznej.