W słynnym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, w którym gen. Pytel przekonywał, iż w partii rządzącej działają agencji Putina, pojawił się również wątek operacji „Śluza”. Przypomnijmy, że była to operacja białoruskich służb, za pomocą której przed rosyjską inwazją na Ukrainę próbowano destabilizować sytuację w Unii Europejskiej, przepychając sprowadzonych z Bliskiego Wschodu migrantów najpierw na terytorium Litwy, a później Polski. Zdaniem byłego szefa kontrwywiadu operacja ta była… „bratnią pomocą” zaoferowaną Prawu i Sprawiedliwości przez Łukaszenkę.

- „Kryzys uchodźczy oceniam w kategoriach bratniej pomocy dla PiS. Nigdy nie słyszałem o operacji Śluza. W marcu 2021 r. spotkał się Putin z Łukaszenką w Soczi, robili sobie dużo zdjęć, a przekaz był taki, że nastąpi zbliżenie między Białorusią i Rosją na kierunkach strategicznych, i z powodu zagrożenia z Zachodu ich służby specjalne się integrują”

- mówił gen. Pytel.

- „Kryzys uchodźczy i szmuglowanie ludzi zaczęło się latem 2021 r. Początkowo polski rząd działał tak, jakby chciał, żeby było coraz więcej uchodźców. Nie było prób znalezienia rozwiązań z Unią. Według mnie pisowcy hodowali ten kryzys, a potem zrobili z tego wojnę, na której nikomu z funkcjonariuszy polskich ani białoruskich nic się nie stało, natomiast umierali ludzie o innym kolorze skóry, umierały dzieci pozostawione na bagnach. Niezwykła konsekwencja PiS w działaniu, nieludzka”

- dodawał.

Przekonywał, że cały kryzys został przygotowany po to, aby wzmocnić notowania Prawa i Sprawiedliwości w Polsce.

To właśnie analizy tego wątku wywiadu podjął się na łamach serwisu Euroislam.pl Jan Wójcik, który zwraca uwagę, iż stwierdzenie, że nie było operacji „Śluza” jest równoznaczne z oskarżeniem białoruskiej opozycji o działanie w interesie Łukaszenki.

- „Postawienie takiej tezy oznaczałoby, że białoruska opozycja wprowadziła polski rząd, służby, obywateli w błąd, bo to ona przekazywała informacje o przygotowywanej operacji. W ten sposób tacy opozycjoniści jak Tadeusz Giczan, środowisko strony Nexta, czy ukrywający się w Polsce i uznawany przez reżim białoruski za terrorystę, były policjant Aliksandr Azarau, wszyscy oni musieliby świadomie, bądź nieświadomie działać na rękę Łukaszenki”

- wyjaśnia autor.

Przypomina, że sprowadzanie nielegalnych migrantów przez Łukaszenkę było odwetem za sankcje nałożone na Białoruś po zmuszeniu do lądowania samolotu Ryanair. W ten sposób, jak wskazywał białoruski opozycjonista Raman Pratasiewicz, Łukaszenka wrócił do szantażu, który stosował już w 2010 roku. Co kluczowe jednak przy tezie gen. Pytla, wedle której kryzys miał być „bratnią pomocą” dla PiS, najpierw łukaszystowski reżim skupił się na Litwie.

- „Dopiero w sytuacji, gdy szantaż nie oddziaływał na litewskie społeczeństwo, nie doprowadzał do podziałów, a granica była stopniowo wzmacniana, ruch został przekierowany na Polskę”

- podkreśla Wójcik.

Gen. Pytel przekonuje, że PiS działał „jakby chciał więcej uchodźców”, wskazując na rzekomy brak prób znalezienia rozwiązań we współpracy z Unią Europejską. Rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej. Od początku rząd rozmawiał z Brukselą, co ostatecznie doprowadziło do wywarcia presji na Turcję i ograniczenia lotów do Mińska.

- „Jeżeli przyjrzymy się spowolnionej reakcji UE w sprawie sankcji dotyczących Rosji w przypadku tak brutalnej wojny na Ukrainie, wyjaśnienia o jakimś spisku są zupełnie zbędne”

- podkreśla publicysta.

Zaznacza, że współpraca z Brukselą w tym zakresie była w naturalny sposób utrudniona również przez konflikt z 2015 roku, kiedy to Polska nie zgodziła się na relokację migrantów.

Wedle gen. Pytla Łukaszenka „sprezentował” Prawu i Sprawiedliwości kryzys, aby polskie władze mogły go skutecznie przezwyciężyć.

- „Wszystkie działania rządzącej koalicji można wytłumaczyć polityczną walką o władzę, bez uciekania się do sugerowania, że premier jest rosyjskim agentem”

- zaznacza Jan Wójcik.