O suflerce zrobiło się głośno, kiedy Komorowski przegrał pierwszą turę wyborów prezydenckich i postanowił wyjść do wyborców oraz rozmawiać z nimi na ulicach Warszawy. Tam rozmawiał m.in. z młodym chłopakiem, który pytał o mieszkania, pracę i niskie zarobki młodych ludzi - przypomina Telewizja Republika. 

Były prezydent spotkał na swojej drodze także inwalidkę, która chciała opowiedzieć Komorowskiemu o problemach osób niepełnosprawnych. Właśnie wtedy dziennikarze zauważyli Jowitę Kacik podpowiadającą prezydentowi. – Proszę zapytać, czego brakuje. Przytulmy panią! Zaprośmy ją do pałacu! – mówiła suflerka.

Dziś - jak informuje Fakt - wiemy, że pani suflerka na współpracy z byłym prezydentem Komorowskim zarobiła prawie cztery razy więcej niż szef jego sztabu wyborczego, poseł Platformy Obywatelskiej Robert Tyszkiewicz. 

"Jowita Kacik prowadzi zajęcia z manipulacji decyzją i wizerunkiem przeciwnika na Politechnice Wrocławskiej. Była także pracownikiem Kancelarii Prezydenta, a wcześniej dała się poznać jako autorka wpisu: "Kto nie skacze, ten pod krzyżem!" po awanturze na Krakowskim Przedmieściu latem 2010 roku.

Z kolei "Polityka" dotarła do rozliczeń kampanijnych obu kandydatów, które zostały właśnie złożone w Państwowej Komisji Wyborczej. Tygodnik ustalił, że dwaj główni rywale na kampanię prezydencką przeznaczyli łącznie 31 mln 822 tys. zł – z tym że na promocję Bronisława Komorowskiego poszło prawie 4,5 mln więcej niż na Andrzeja Dudę. "Jak się okazuje, PO wydała na promocję swojego kandydata 18 mln 142 tys., a PiS na kampanię Dudy – 13 mln 680 tys. złotych" – czytamy w "Polityce".

mm/telewizjarepublika.pl